sobota, 7 października 2006

Sabatini w czwartek, dziś Emilia

W czwartek wyścig chciałem po prostu przejechać i tak było. Ostatnią rundę spokojnie przejechałem z Bennatim bo odpuścił pod ostatni podjazd. Jechaliśmy na niego, ale korby mu odbiły na koniec. Dziś liczyłem na to że pojadę dobrze. Zależało mi cholernie, ale musze się pogodzić z tym, że już mi ciężko idzie. Zauważyłem, że trudno mi się już zregenerować. Dwa dni temu rano ważyłem tylko 56 kilogramów podczas gdy przez całą Vueltę miałem 60-61 kg czyli moją wagę optymalną. To oznacza, że obecnie organizm coś musi sobie podjadać z mięśni itp.

Wyścig kończył się na rundach z ciężkim podjazdem. Pogoda brzydka bo cały czas kropiło stąd niebezpieczne zjazdy i upadki. Pod górę jadę dobrze do czasu gdy nie ma odcinka sztywnego np. 14-16% jak dziś miejscami na finałowych rundach. Wtedy zaczyna się problem, bo brakuje mi siły. Nie idzie miękko kręcić, a sił żeby wstać w pedały już też nie ma. Jutrzejszy wyścig raczej dla sprinterów. Potem zostanie mi tylko Lombardia i Japan Cup. Odpuszczę Giro del Piemonte bo muszę odpocząć.