sobota, 26 sierpnia 2006

Ruszyliśmy

...NARESZCIE - bo jak pisałem już wszyscy się nudziliśmy. Nie było źle, co tu dużo mówić. Z naszą ekipą na wiele więcej nie mogliśmy liczyć. Może kilka sekund jeśli byśmy wystartowali zamiast na początku trochę później i uniknęli w ten sposób wiatru, którego potem wcale nie było. Ale to już bez większego znaczenia. Nasza jazda była równa, precyzyjna a tylko trochę wolniejsza niż innych. Zaskoczył mnie Milram, niespodzianki ze strony CSC nie było. Zasłużył sobie Sastre na tą koszulkę od początku wyścigu po sezonie jaki ma. Swój trzeci w tym roku Wielki Tour zaczyna od liderowania - chapeau! Jestem pełen podziwu.

Na kolejnych etapach liczymy na dobrą postawę Napolitano na finiszach, ze zwycięstwem włącznie bo wiadomo że stać go na to. Pietrow, Marzano i ja pojedziemy "w kołach", oszczędzając się możliwie najwięcej. I tak do 5 etapu najprawdopodobniej.