Na razie jest tak jak być powinno. Trentino i Fleche nie pojechałem mogąc się spokojnie przygotowywać do Romandii i przede wszystkim do Giro. Co prawda przez to Trentino powstało trochę zgrzytów z "Martino", ale wierzę że tak będzie lepiej. We wtorek przejechałem ostatni ze swoich maratonów czyli prawie 8 godzin i ponad 5.000 metrów przewyższenia. Dziś ostatni trening w tej części sezonu. Przyznam, że szybko mi minął. Czuje się dobrze. Nastawienie jak najlepsze. Czekam tylko żeby numer przypiąć.
Otóż w niedzielę pojadę bez większych założeń. Zostałem wezwany na ten wyścig mimo innego planu. Również w tym wypadku tylko po to żeby pomóc Damiano. Jakby nie było to taki wyścig, że na ostatnich kilometrach kto ma ten jedzie. Nie ścigałem się 3 tygodnie. Nie jechałem w tym roku takiego długiego wyścigu, ale myślę, ze nie powinienem mieć większych problemów z dystansem.
Od wtorku Romandia. Trasa jak zawsze ciężka. Myślę nawet, że cięższa niż przed rokiem. Najcięższy etap wyjątkowo ciekawy bo na stosunkowo krótkim odcinku mamy 4 premie pierwszej kategorii, w tym meta pod ponad 10-kilometrowy podjazd, którego niestety nie znam. Zampieri lub Calcagni czyli byli koledzy klubowi mi o nim opowiedzą. Jednym słowem, zaczęła się gra o wszystko: o udany sezon, podniesienie swego poziomu i kolejny kontrakt.
niedziela, 29 kwietnia 2007
czwartek, 19 kwietnia 2007
Wymyślił mi Trentino

Ja jednak chce skończyć swój plan przygotowań i potem pojechać super tak Liege jak i Romandię, a po nich i nie być zmęczonym fizycznie czy też psychicznie na Giro. Zostawiłem jemu decyzje do poniedziałku. Może dzwonić jak będzie mnie naprawdę potrzebować. Dziś znowu 2 razy podjechałem pod moje Sanpellegrino. W sumie 7 godzin z łącznym przewyższeniem 4600 metrów. Na szczycie niespodzianka. Spotkałem grupkę kolarzy-turystów z Łodzi.
poniedziałek, 9 kwietnia 2007
Pomyśleć tylko, że niechętnie jechałem na ten wyścig

Dziś odpuściłem wszelkie myśli o wczesnym ataku i nastawiłem się na ostatni "hopek" (Colle Aperto). Spróbowałem, ale nogi nie było żeby się oderwać, Zaciekła walka trwała również na ostatnich 3 kilometrach etapu ze zjazdu i finiszu na którym dla mnie w tej sytuacji najważniejszym było ukończyć etap przed Domenico Pozzovivo z Panarii.
Pozytywny test, Wynik jest a i morale w czasie ostatniej fazy przygotowań do Giro będzie dobre. Na dzień dzisiejszy nie jadę Strzały, a tylko Liege i Romandie. Dużo pracy mnie czeka, dużo gór do przejechania ale i czasu mam ile trzeba. W Hiszpanii - Vuelta al Pais Vasco. Mówiłem "Gołemu" niech zobaczy i poczuje co znaczy kolarstwo na najwyższym poziomie. Co za wyścig! W ekipie humory dopisują po wielkim zwycięstwie Alessandro Ballana. Wczoraj był niesamowity!
sobota, 7 kwietnia 2007
Guma na 2,5 km przed metą

Dobrze, że po zmianie roweru udało mi się jeszcze uciec przed grupką z tyłu i dojechać drugim miejscu. Kondycja coraz lepsza. Ważniejsze mety czekają na mnie w niedalekiej przyszłości. Przekomarzałem się dziś z "Martino", że nie chcę jechać na Strzałę. Na Liege - Bastogne - Liege owszem tak, ale nic więcej jeśli mam się dobrze do Giro przygotować. Zobaczymy. Widzę, że w tym roku programy zmieniają się jak w kalejdoskopie. Wczoraj raz jeszcze mnie zapewnił ze na Giro jadę na 100%, więc po drodze nie muszę się spalać i udowadniać nic nikomu. Tak lepiej. Trochę spokoju w głowie. Jutro płasko, a w poniedziałek jak się będę czuł to muszę wyścig ciężkim zrobić, postarać się, ale sam nie wiem. Niestety jest daleko do mety od gór a i chłopaki z Barloworld mocni.
piątek, 6 kwietnia 2007
Jakoś się wybroniłem

Myślę, że z tego samego powodu Giro di Lombardia nie kończy się już w Bergamo. Pamiętam jak któregoś roku strzelilem na tym klasyku 25 km przed metą, więc na mecie miałem słabe 7-8 minut straty, a mimo to w Bergamo już musiałem się zatrzymywać na światłach i slalom między samochodami robić ... taki Puchar Swiata! To tyle o zabezpieczeniu trasy. Dzisiaj dużo skoków i prób odjazdu tak na samym podjezdzie jak i później na ostatnich 15 kilometrach. Kreuziger wykorzystal moment zatrzymania grupy na kilometr przed metą i zaatakowal z rozpędu od tyłu. Dojechał! Ładne zwycięstwo. Jutro najcięższy etap.
czwartek, 5 kwietnia 2007
Zdecydowanie nastawiam się na walkę

Subskrybuj:
Posty (Atom)