Niestety dziś spokojnie nie było. Nie dali mi odpocząć. Znów start z siodełkiem wiadomo gdzie i tak przez cały etap. Trochę odczuwałem wczorajszy odjazd, ale nie było tak tragicznie. Jak zawsze nie udało mi się wziąć podjazdu z przodu i zrobiłem sobie prawie 5-kilometrwoy finisz przechodząc wszystkich, którzy "strzelali" i starałem się utrzymać na końcu grupki. Na 700 metrów "przed kreską" i mi sił zabrakło, ale spokojnie nie o to chodzi. Pewnie jak miałbym się liczyć w "generalce" to inaczej bym do tematu podszedł, ale zbyt dużo jest tu kraks i boje się żeby gdzieś tam głupio na asfalcie nie zostać. Jak dla przykładu Contador, który dziś wywrócił się w połowie etapu i to obok mnie, tak że sam nie wiem jak sam tego uniknąłem.Jutro znów nerwowa koncówka. Chociaż może na wykresie tego nie widać, ale znam te drogi bo jeździmy tam na zgrupowania. A potem odpoczynek, w sumie dwa dni bo na czas nie mam zamiaru się wypruwać. Uważam, że nie ma to sensu przed tym co nas czeka w trzecim tygodniu. Ekipa z Saronnim na czele była zadowolona z mojej wczorajszej postawy. O to im właśnie im chodzi, żebym Giro w ten właśnie sposób jechał czyli ryzykował, próbował, odjeżdżał gdzie tylko będzie cięższy teren i cień szansy na sukces.
foto: www.corvospro.com