sobota, 5 czerwca 2010

W drodze na Dauphine

Przez trzy dni po Giro ścigałem się na nocnych kermessach, było trochę zabawy jak i wysiłku. We wtorek i środę dwa wyścigi, pierwszy za motorkami, my może byśmy chcieli trochę spokojniej ale bardziej się ścigali zawodnicy na motorkach niż my.

Teraz jestem już w drodze na Dauphine, myśli już na najcięższych etapach. Oczywiście nie nastawiam się na żadną generalkę, bo z długą czasówką na pierwszą trójkę nie miałbym szansy. Tym samym będąc blisko w generalce utrudniłbym sobie możliwość walki o zwycięstwo etapowe na którymś z ostatnich etapów. Tak więc spokój, do czwartku jest dużo czasu.

2 komentarze:

quis ut deus pisze...

Musi być fajna zabawa na takich kryteriach.Chociaż po takim Giro to bym pewnie wolal pospać porządnie.
Trzymam kciuki za kolejne uniesienie rąk przez Pana na mecie etapu.chnol

Anonimowy pisze...

Powodzenia na Alp d'Huez! Mam nadzieje, że będzie szansa na powtórkę sprzed roku z Mont Ventu. Pozdrawiam.