czwartek, 5 lutego 2009

To już PIĄTE zgrupowanie w barwach Liquigasu

Z jednej strony można przez to nieźle w głowę dostać, ale z drugiej jest okazja spokojnie i dobrze potrenować. W Calpe mamy 18-20 stopni Celsjusza, zaś w Italii cały czas pada. A co dopiero wspominać o warunkach w Polsce. Ostatni weekend pojechałem trenować w okolicach Monte Carlo, do Leo. Ale o tym już trochę pisała moja żona. Lubię tamte okolice, można wjeżdżać już wyżej bo jest cieplej. Przy tym przejechać dużo więcej metrów w górę o tej porze roku niż w moich okolicach.

Za trzy dni zacznę sezon. Nawet się cieszę, bo myślę że przyda mi się trochę szybciej nogą poruszać tzn. w tempie wyścigowym, po dużej ilości treningów siłowych. Czuje się tak jak czuć się powinienem w tym okresie. Jeszcze trzy miesiące do Giro. Tak więc spokój.

Foto: Kasia Szmyd

Na Lazurowym Wybrzeżu

Ostatnie dni stycznia spędziliśmy na Lazurowym Wybrzeżu. Częściowo turystycznie, częściowo na rowerze... W praktyce "częścią rowerową" zajął się Sylwek, a ja zwiedzałam riwierę. :)

Okolica między Menton a Niceą nawet o tej porze roku robi duże wrażenie! Czarujące miasteczka, pełne wąskich uliczek i starych kościołów, kolorowe kawiarenki z cudacznymi, owocowymi słodkościami, maleńkie sklepiki o niepowtarzalnej atmosferze... Widać tam cały urok południowej Francji! A do tego Alpy i przepiękne morze! Większość czasu spędziliśmy w Menton - ponoć najcieplejszym miejscu Lazurowego Wybrzeża, położonym zaraz za włoską granicą. W trakcie treningów Sylwek balansował więc między Francją a Włochami... i między Francją a Monaco :)  W tym ostatnim państwie mieliśmy też okazję zobaczyć zabytkowe samochody rajdowe, przygotowane do "Rallye Monte Carlo Historique" - modele znane z rajdów lat pięćdziesiątych, sześćdziesiątych i siedemdziesiątych! W zwiedzaniu i treningach towarzyszył nam Leo, który na co dzień mieszka w Monte Carlo. Zaledwie trzy dni wyjazdu, a cały worek wspomnień... :)Foto: Kasia Szmyd

niedziela, 18 stycznia 2009

Praca kolarza jest wyjątkowa

... z jednej strony pozostawia bardzo dużo swobody, dowolności w organizacji czasu i planowaniu treningów, ale jednocześnie stawia całe mnóstwo wymagań i tak wiele uczy! Patrząc na nią każdego dnia i w pewien sposób w niej uczestnicząc widzę, że jest to codzienna praca nad sobą, która nie kończy się po powrocie z wyścigu lub treningu. Jazda w każdych warunkach, często dość ekstremalnych, właściwa dieta, czas snu, siłownia, ćwiczenia w domu, masaże, zgrupowania... Wszystko to każe narzucić sobie pewne ograniczenia, wybierać to, co często mniej wygodne i cały czas dążyć do celu. Myślę, że właśnie dlatego kolarstwo tak bardzo uczy odpowiedzialności i prawdziwej pokory. Jednocześnie - a raczej przede wszystkim - jest pasją, to widzę na każdym kroku. Pasja i sposób na życie - niesamowite połączenie, które tak bardzo kształtuje człowieka! Dla mnie, jako żony Sylwka, to właśnie jest w kolarstwie najpiękniejsze.

Kasia Szmyd

Nowe barwy

... do których jeszcze ciężko mi się przyzwyczaić. Nowy rower, który lubię. Nowi koledzy w ekipie, których jednak dobrze znam od lat, ale zawsze byli jakby po drugiej stronie. Wiem, że ta zmiana była mi potrzebna. To dodatkowy impuls, zastrzyk motywacji. Będzie się ode mnie więcej wymagać, będę się ścigał z silniejszymi kolarzami, trudniej będzie się dostać do składu na ważne wyścigi.

No i początek roku. Znów czuje się starszy kolarsko a to przede wszystkim przez świadomość że nie będzie już obok Leo, który był od zawsze czyli odkąd przeszedłem na zawodowstwo. Teraz mam kolejne, czwarte już zgrupowanie w Liquigasie. Na nim tylko czternastu ludzi bo reszta się ściga w Australii i Argentynie. Dużo kilometrów, również praca na rowerach czasowych. Później kolejny obóz w Calpe od 2 lutego i tam nowy dla mnie początek sezonu. To znaczy Challenge Majorka od 8 lutego. Reszta planu powinna pozostać niezmieniona aż do Giro w porównaniu z zeszłym rokiem tzn. Coppi, Trentino, Romandia i Giro.

Foto: Kasia Szmyd

środa, 31 grudnia 2008

Najlepsze życzenia

Wszystkiego dobrego Sylwestrze z okazji imienin a w nowym roku bezkolizyjnych wyścigów i dobrej nogi:)

niedziela, 16 listopada 2008

Podróż poślubna całkiem milo nam mija

Manhattan robi niesamowite wrażenie. Jutro zobaczymy jak nas Floryda przywita. Co do wydarzeń w kraju. Zastanawiam się nad postawą jednej osoby od której wiele zależy, a generalnie nie przejmuje się ona tym czym zarządzą. Ją mogę jeszcze jakoś zrozumieć, ale zachowanie kilkunastu innych osób od lat związanym z kolarstwem, które z założenia powinny być pasjonatami tego sportu nie bardzo. Te osoby dalej głosują na NIE dla polskiego kolarstwa czyli za dalszym jego upadkiem i zgadzają się patrzeć na to jak jedzie ono po równi pochyłej od około dziesięciu lat. Nie będzie lepiej, wszyscy to wiemy i wciąż się na to zgadzamy.

sobota, 8 listopada 2008

Uroczyste podsumowanie sezonu 2008 w Istebnej

Takiego podsumowania sezonu jeszcze w Polsce nie było! 8 listopada zjechali do Istebnej zarówno zawodnicy jak i kibice, zawodowcy i amatorzy. W sali gimnastycznej miejscowego gimnazjum wszyscy przeżyli niezapomniany wieczór. Gośćmi specjalnymi spotkania byli: najlepsza polska zawodniczka MTB, srebrna medalistka Igrzysk w Pekinie Maja Włoszczowska oraz najlepszy polski kolarz szosowy Sylwester Szmyd.

Tekst: Adam Probosz
Foto: adamonik

Uroczyste podsumowanie sezonu 2008 w Istebnej


środa, 5 listopada 2008

Myślę że wystartowałem w najważniejszym wyścigu mojego życia

Wyścigu z którego nie można się wycofać aby go wygrać rok później, wyścigu który się nie kończy wraz z karierą kolarską. Zawsze bardzo poważnie patrzyłem na małżeństwo i wierzę, że sił nam nie zabraknie. Dziękuję kibicom, którzy pamiętali o tym bardzo ważnym dla mnie dniu - za otrzymane życzenia mailami i telefonicznie.  Szczególnie jednak dziękuje tym którzy nie patrząc na daleką czasem drogę do Warszawy zechcieli być z nami w chwili wypowiadania sakramentalnego TAK tzn. Majce, Andrzejowi, Rybie, Danielo, Wojtkowi, Dąbrowi, Gołemu, Adamowi oraz Marcinowi z mamą ... to tak ze światka kolarskiego. Wiem że ta stabilizacja uczuciowa może mi wiele pomoc również w pracy.

Ach co to był za ślub

poniedziałek, 20 października 2008

To był mój ostatni wyścig w sezonie, ostatni w ekipie Lampre

Na pewno nie można mieć wątpliwości, że Cunego jest niesamowitym talentem. Tym bardziej było mi cholernie miło jak wkurzony zapytał dlaczego odszedłem z jego ekipy i dodał po chwili, że i tak mnie od nich odbierze za dwa lata. Co do Damiano to ja jednak podtrzymuje to co zawsze mówiłem. Czyli będzie on jeszcze mistrzem świata, wygra wiele wyścigów ale o Wielkich Tourach nie powinien już tak bardzo myśleć. Aczkolwiek wszystko jest możliwe i dlatego kolarstwo jest tak piękne.

Tak jak cały mój sezon, mało skromnie przyznam. Pierwszy wyścig (Coppi e Bartali) od razu skończony w "10", zaś wczoraj po 95 dniach wyścigowych bez odpoczynku znów mogę przeczytać w "La Gazzetta", że główną selekcję pod atak Damiano przygotowałem właśnie ja. Wczoraj wszystko było tak jak chcieliśmy. Każdy z nas zrobił co miał jak tylko najlepiej mógł. Daliśmy ładny spektakl, choć to zwycięstwo życia zwycięzcy nie zmienia.

Niemniej kogoś tu czekają zmiany. To był mój ostatni wyścig w sezonie, ostatni w ekipie Lampre i w konsekwencji u boku mistrza świata i po pięciu latach jazdy jako "gregario" Damiano. Poza tym jeszcze ostatni jako kawaler. Dziś powiem jedno. To był niesamowity okres w moim życiu, super ludzie, w ciągu ostatnich 2 miesięcy sezonu usłyszałem chyba od wszystkich przez mechaników, masażystów, dyrektorów i samych kolarzy że będzie im mnie brakowało. Wczoraj zaś jeszcze uściski ze sponsorami, właścicielami Lampre i z Saronnim. Można się tym wszystkim wzruszyć.

Jednak jest tak jak powiedział mi właściciel Lampre. To znaczy on uważa, że czasem jeśli chce się więcej osiągnąć w życiu i nie zadowalać się tym co jest, to trzeba zmienić środowisko. Ja tak właśnie myślę. Zostać w Lampre byłoby zaakceptowaniem obecnego stanu rzeczy czyli tego kim w tej drużynie jestem i co robię. Jakkolwiek są tu ludzie, którzy to doceniają i więcej ode mnie nie wymagają. Będzie ciężej, ale o to chodzi, po to właśnie całe życie postawiłem na kolarstwo.

fot. corvospro

poniedziałek, 6 października 2008

Byłem znów z przodu

Po dwóch tygodniach od ostatniego wyścigu spodziewałem się większych trudności. A tu tymczasem w prowadzącej pod górę końcówce raczej ciężkiego Giro del Lazio byłem znów z przodu i nawet mogłem ciągnąć do ostatnich 2 kilometrów przed metą, w momencie kiedy zostało mi na kole max. dziesięciu ludzi. Do tego stopnia zadziwiłem chyba nie tylko siebie, że nawet włoscy komentatorzy się "przylizali" nazywając mnie "jednym z najlepszych gregario".

Damiano mówił, że na finiszu go tyci zamknęli, ale w sumie też nie czuł się tak dobrze jak na Mistrzostwach Świata. Właśnie a co do Mistrzostw to wciąż mnie koledzy w peletonie pytają dlaczego nie startowałem i śmieją się, że pewnie u nas na siłę zabierają ludzi, którzy raz w tygodniu jeżdżą na rowerze, dla przyjemności żeby tylko mnie nie zabrać. To przykre bo jeszcze bardziej świadczy o tym, że wokół ludzie też widzą, iż w naszym rodzimym Związku jest więcej prywaty niż zdrowego rozsądku.

Po ośmiu latach stać mnie wciąż na chwile wzruszeń. Fajnie móc uściskać starego kolegę z drużyny który nagle stał się mistrzem świata. Super sprawa startować z "Ale" na wyścigu gdy ten ma na sobie tęczową koszulę. Uczucie nie do opisania. Kolejne moje starty to Emilia i Lombardia.

A co najświeższych newsów to mogę tylko powiedzieć: Leo był Wielkim zawodowcem i proszę się powstrzymać od wszelkich komentarzy. Dzięki!

foto: corvospro

poniedziałek, 29 września 2008

Mistrzowski wyścig był trochę dziwny

Dość późno zaczęło się prawdziwe ściganie. Włosi postawili ostatecznie na swoim, zaś Hiszpanie mimo świetnej jazdy "Purito" Rodrigueza dali się zaskoczyć i ponieśli klęskę. Góra moja drużyna czyli Lampre, a ja cieszę że wygrał właśnie Aleksandro Ballan. Jeśli chodzi o naszą kadrę to co tu dużo mówić wypadliśmy słabiutko. Teraz zbliża się już koniec sezonu, ale będę się jeszcze trochę ścigał. Najpierw Giro del Lazio, potem Giro dell'Emilia i Coppa Sabatini - wszystkie pojadę razem z Jarkiem Dąbrowskim. Jeśli po nich wszystkich będę się dobrze czuł to wystartuje także w Lombardii. Jeśli nie to wakacje będę miał już po Emilii.

foto: corvospro