piątek, 1 maja 2009

W top 10 na dziś jest dwóch Czechów

Moim zdaniem drużynówka na takim wyścigu jak tegoroczna Romania czyli krótkim i bez mety pod górę może tylko sfałszować końcowy wynik. Ale to się okaże jutro, a nie wierze żeby zawodnicy pojedynczo przyjeżdżali na metę. Tak czy inaczej, my wypadliśmy nawet nieźle, szczególnie biorąc pod uwagę, ze juz po 3 kilometrach odpadło nam trzech zawodników i zostaliśmy w piątkę!

W top 10 na dziś jest dwóch Czechów. Żadna potęga kolarstwa, a jednak młodych ambitnych kolarzy im nie brakuje. Co do ambicji. Roman jutro chce atakować i dać z siebie wszystko żeby tylko osiągnąć pełny wynik. Lubię takich gości. Jesteśmy razem w pokoju i mówi, że jutro mam ciągnąć na maxa, a ja mu odpowiadam, że chcę słyszeć tylko "mocniej, mocniej " bo jak powie żeby zwolnić to go zleje! No żeby tak pięknie było, ale są jeszcze inni. Zobaczymy, grunt to dobre nastawienie!

czwartek, 30 kwietnia 2009

Dziś szło mi znów bardzo ciężko

Patrząc na ten wyścig bardziej ogólnie to myślę, iż jest bardziej otwarty niż zwykle. Potencjalni liderzy mają silne drużyny, a więc jutro na stosunkowo krótkiej jeździe drużynowej na czas nie powinno być dużych różnic czasowych. Poza tym brak w tym roku mety pod górę czy etapu takiego jak Sion - Sion w którejś z poprzednich edycji. To daje możliwość walki wielu niekoniecznie super radzącym sobie po górach kolarzom.

Dziś szło mi znów bardzo ciężko, ale pod koniec na szczęście zaczęła się noga kręcić pod górę jak trzeba. Dużo ataków, wysokie tempo wyścigu. Mi akurat jest to potrzebne przed Giro bo mam jeszcze mało wyścigów w nogach. Roman jak na moje odczucia podobnie jak to jak widzieliśmy na belgijskich klasykach zbyt wcześnie demonstruje swoją super kondycję, całkiem niepotrzebnie. Zobaczymy po drużynówce, Myślę, że ma szanse po super prologu aby skończyć ten wyścig w pierwszej trójce.

poniedziałek, 27 kwietnia 2009

Basso i Pellizotti kapitanami Liquigasu na Giro d’Italia

9 maja jest od dawna kluczową datą w kalendarzu grupy Liquigas-Doimo. Tego dnia, w sobotę, rozpoczyna się Giro d’Italia, jeden z najważniejszych w sezonie wyścigów dla zielono-niebieskiej drużyny.

"Wyselekcjonowaliśmy godny zaufania i właściwie wyważony skład – tłumaczy manager teamu Roberto Amadio – zdolny do wypełnienia założeń taktycznych zarówno na płaskim terenie jak i w górach. Reszta należy oczywiście do naszych kapitanów, Ivana Basso i Franco Pellizottiego". 

Amadio wyklucza możliwość jakichkolwiek nieporozumień pomiędzy tymi zawodnikami, którzy od stycznia aż do dziś wiele razy wspólnie zapoznawali się z trasami Giro: "To bardzo inteligentni kolarze, wiedzący jak ważny jest to wyścig dla naszej ekipy. Widzieliśmy wiele razy jak wielcy mistrzowie potrafią sobie pomagać, kiedy wymaga tego sytuacja. Myślę, że po czasówce w Sestri Levante będziemy mieli jasność, który z naszych kapitanów ma większe szanse na sukces".

Na długich i płaskich etapach Basso i Pellizottiemu pomagać będą Kjell Carlström, Manuel Quinziato, Gorazd Stangelj i Alessandro Vanotti. "Czterech doświadczonych kolarzy, zdolnych do kontrolowania wyścigu i nadawania tempa na czele grupy – stwierdza Amadio -. Ich praca będzie bardzo cenna. Przykładowe zadania to niedopuszczanie do groźnych ucieczek i ochrona liderów na płaskich etapach". Kiedy szosa zacznie się wznosić, do pracy przystąpią Valerio Agnoli, Vladimir Miholjevic i Sylwester Szmyd: "Swoimi umiejętnościami będą wspierać ataki Basso i Pellizottiego na podjazdach a później bronić przewagi i odpierać próby kontrataków. Pod tym względem spodziewamy się bardzo ciężkiego Giro".

Potwierdziła się także smutna wiadomość z obozu grupy Liquigas: Daniele Bennati nie zdołał dojść do siebie po kontuzji odniesionej na Tirreno-Adriatico i musiał zrezygnować ze startu w Giro.

"Nie zamierzam ukrywać rozczarowania faktem, że straciliśmy tak znakomitego specjalistę od końcowych sprintów – potwierdza Amadio -. Daniele, wiedząc że nie może dać gwarancji jazdy na 100% swoich możliwości, nie chciał narażać kolegów na niepotrzebny wysiłek. Jego celem jest teraz przygotowanie się do Tour de France, na którym chce wygrać jak najwięcej etapów".

W samochodach technicznych razem z Roberto Amadio zasiądą Stefano Zanatta i Mario Chiesa.

foto: corvospro

tekst: Adam Probosz

sobota, 25 kwietnia 2009

Pełna powaga i respekt

Aż miło pracować jak lider tak dobrze wykończa robotę. Zadanie było jedno. Dyrektor przez słuchawki nam powiedział 10 kilometrów przed metą, że od początku finałowego podjazdu dokładamy gazu aż do samej mety! Zostałem na sam koniec do pracy. Słyszałem tylko z tyłu Ivana, który powtarzał "Ale, ale ...". Poza tym kogoś mówiącego, że Brajković puszcza koło. Puścił i Przemek. Ku mojej małej satysfakcji jak odbiłem po skoku Pozzovivo na mniej niż 1500 metrów do mety to na kole było tylko już tylko czterech asów.

Super praca całej drużyny i świetny prognostyk przed wielkim Giro. Jutro Ivan startuje w Liege, a ja od wtorku ścigam się w Romandii. Widzę, że z formą coraz lepiej. W ekipie dyrektor nawet przed Alpe di Pampeago zostawił mnie na sam koniec dla Ivana lub jak bym miał się czuć lepiej to była opcja żebym swój wyścig jechał. Pełna powaga i respekt, a to ważne dla gregario!

foto: www.corvospro.com

czwartek, 23 kwietnia 2009

Niemek grzecznie po kole

Z jednej strony super, że wygrywa Polak - w dodatku pewnie i zdecydowanie. Z drugiej strony to dla mojej drużyny porażka. Ivan mówi, że "Niemek" zostawił go "jak młodego". Rano tłumaczyłem Przemkowi, że jak będzie czuł nogę to by nie robił głupich (wczesnych) skoków w swoim stylu, ale wyczekał do 1000-800 metrów przed metą. Na tej górze przez szeroką drogę nie widać jak ciężki to podjazd, a w nogach zostaje.

Tak zrobił, a tymczasem Ivan skakał i ciągał, brał na siebie wiatr. Tymczasem "Niemek grzecznie po kole". Mi natomiast dziś było cholernie ciężko po wczorajszej przyznam bardzo dobrej czasówce. Noga jest silna, ale nie kręci jak powinna. Mam nadzieje, że się rozkręci.

foto: www.girodeltrentino.com

wtorek, 21 kwietnia 2009

Zgrupowanie na Teneryfie

Dwa tygodnie zgrupowania na Teneryfie, wokół góry Teide. Pobyt na wysokości ponad 2100 metrów n.p.m. W ten sposób zaczął się dla mnie ostatni okres przygotowań do Giro d'Italia. To były dobrze przepracowane dni, dużo podjazdów, tysiące metrów w górę i wiele godzin na rowerze w 6-osobowym gronie, wliczając naszych liderów na Giro czyli Basso i Pellizottiego.

Potem dwa dni w domu i wczoraj rano wyjazd na Trentino. Po drodze zatrzymaliśmy się w Lido di Venezia na pół dnia żeby przejechać kilkakrotnie trasę czasówki drużynowej, która rozpocznie tegoroczne Giro d'Italia. Trasa płaska, w miarę prosta i na pewno bardzo szybka.

Od jutra Giro del Trentino. Bardzo ciężkie z czasówką i dwoma metami etapów pod górę. Ivan finisz pod Alpe di Pampeago ma w głowie już od dawna. Dlatego jak się będzie dobrze czuł to czeka nas dużo pracy w czwartek. Sam jestem ciekaw jak się będę czuł na tym wyścigu. Teorie są różne na temat efektów bezpośrednich po zjechaniu z wysokości. Jednak i tak wszystko zależy od organizmu. Zobaczymy jak będzie. Wiem, że jak zawsze zrobiłem co mogłem żeby było w porządku.

niedziela, 29 marca 2009

Wczoraj mieliśmy sześć sztywnych podjazdów

Patrząc całościowo to moje odczucia po tym wyścigu są zdecydowanie lepsze niż się spodziewałem, a nawet lepsze niż w poprzednich latach. Pomijając suchy wynik, na który w moim przypadku nie powinniśmy na razie patrzeć. Wczoraj mieliśmy sześć sztywnych podjazdów na dwóch różnych rundach. Odjazd poszedł pod pierwszą górę. Zabrałem się bez problemów, nawet jeśli szedł ostry gaz bo w grupie zostało 25 ludzi na szczycie. Jeśli chodzi o Lampre to wiem że by mnie nie skasowali, bo rozmawiałem w piątkowy wieczór z Cunego. Ale jak mieliśmy 2 minuty 30 sekund przewagi to wtrącił się Luca Scinto bo miał wizję, że może to jest etap, na którym jego Visconti mógłby wygrać. W sumie prawidłowo, bo każdy musi próbować jak się czuje dobrze i jechać swój wyścig. Niemniej Scinto zachowuje się czasem jakby grał w "cycling menagera". To jest powód, dla którego nikt o tej drużynie od początku sezonu nie mówi inaczej jak ... ignoranci. Ja do nich nic nie mam, to oni będą mieli problem jak tak dalej będą się ścigać.

Na końcowych rundach próbowałem jeszcze walczyć odjeżdżając pod gór z Fromme'm z Barlwordu. Ale ostatecznie zostałem skasowany na mniej niż 30 kilometrów do mety i pozostało mi spokojnie do niej dojechać. Jak na wstępie mówiłem odczucia mam pozytywne. Zdaje sobie sprawę, że do Giro juz niewiele czasu zostało. Po zgrupowaniu na Teneryfie (treningi wokół słynnej góry Teide) od razu pojadę Giro del Trentino, Tour de Romandie tzn. dwa wyścigi, które mają mi pomóc zamienić wszelką pracę w domu na rytm wyścigowy. A potem Giro ...

środa, 25 marca 2009

Dzisiaj drużyna mi pomagała

Zdecydowanie szczęście nam nie dopisało na wczorajszej "drużynie". Nie chcę by zabrzmiało to jak tłumaczenie się, więc powiem tylko, iż każdy z nas był zadowolony że szczęśliwie do mety dojechał do mety. Miholjevic został zdmuchnięty przy tym bocznym wietrze. Nikt nie myślał już o czasie jaki wykręciliśmy. Z tej lekcji ważne są decyzje dotyczące doboru sprzętu. Nawet w takich teamach jak nasz popełnia się błędy.

A dzisiaj drużyna mi pomagała, bo od początku to ja miałem w "generalce" próbować. Jedno co mogę powiedzieć, to że za dużo wciąż myślę i kalkuluje. Ten sprint na ostatnich 150 metrach podjazdu. Wydawało mi się, że nie może nic już zmienić i zostaniemy w "9" jak przez większość podjazdu. A jednak Damiano okazał się mocny, jest wycieniowany jak rzadko kiedy i po raz kolejny uczę się i widzę, że ktoś teoretycznie najsilniejszy mogąc wygrać sprint mniejszym nakładem sił i tak ryzykuje nie kalkulując i to się opłaca.

foto: www.corvospro.com 

wtorek, 17 marca 2009

Sylwester Szmyd - polska nadzieja na sukcesy

Przyszedł na świat 2 marca 1978 roku w Bydgoszczy. Od wielu lat mieszka i trenuje we Włoszech. Kolarstwo uprawia od dziesiątego roku życia. Mierzący 179 cm i ważący 60 kg zawodnik należy dziś do najlepszych specjalistów w jeździe po górach w całym zawodowym peletonie.

Przygodę z rowerem Sylwester Szmyd rozpoczął w 1988 r. w barwach bydgoskiego klubu Romet. W wieku 19 lat postanowił przenieść się do Włoch, aby tam kontynuować swój sportowy rozwój. Początkowo były to młodzieżowe grupy amatorskie. Przełom nastąpił w roku 2001, kiedy to podpisał swój pierwszy kontrakt zawodowy z grupą Tacconi Sport. W barwach tej grupy osiągnął m. in. swój najlepszy wynik - 6. miejsce - w klasyfikacji generalnej Tour de Pologne. Rok później miał okazję zadebiutować w Wielkim Tourze - 85. Giro d'Italia.

Dotychczasowa kariera zawodowa Sylwestra Szmyda związana jest z Włochami oraz ekipami z Półwyspu Apenińskiego. W 2003 r. ścigał się w barwach Mercatone Uno, gdzie miał okazję pomagać takim tuzom kolarstwa jak: Marco Pantani czy Massimo Codol. Od 2004 r. jeździł w barwach Saeco u boku Gilberto Simoniego i Damiano Cunego. Rok później grupa Sylwestra Szmyda zmieniła nazwę na Lampre.

Niestety przez kolejne cztery lata Polak nie dostał od drużyny Lampre szansy, by powalczyć na własną rękę na choćby pojedynczym etapie Wielkich Tourów, w których miał okazję startować. W 2003 i 2004 Giro d'Italia wygrywali Simoni i Cunego, stając się ikonami grupy i sportowcami uwielbianymi przez wszystkich miłośników kolarstwa we Włoszech. Odtąd niemal wszystkie starty Szmyda podporządkowane były obu liderom. Nasz zawodnik nie miał jednak zamiaru narzekać. Wręcz przeciwnie. Do powierzanych mu zadań podchodził z wielkim zaangażowaniem i sumiennością. Odkładając na bok swoje ambicje, wielokrotnie pomagał liderom grupy wspinać się pod kolejną górską premię, gonić uciekinierów, przekazywać bidony i pożywienie.

Postawa Sylwestra Szmyda doceniana była zarówno przez szefostwo grupy Lampre (Polak mógł liczyć na coraz większe zarobki), jak i konkurencję. Przez ostatnie dwa lata nasz zawodnik nie mógł narzekać na brak zainteresowania i propozycji ze strony innych grup. Początkowo jednak był zmianom niechętny. Wierzył, że pomoże Damiano Cunego w zwyciężaniu kolejnych wielkich wyścigów wieloetapowych. Liczył również na "wolną rękę" na górskich etapach. Sezon 2008 ostatecznie pokazał, że jego oczekiwania rozmijają się z planami kierownictwa grupy.

- W 2004 roku Cunego wygrał Giro. Z obserwacji jego kariery stwierdzam, że był to jednorazowy sukces. Na kolejnych Giro plasował się w dziesiątce klasyfikacji generalnej, ale brakuje mu „tego czegoś”, co przy wyrównanej stawce zawodników na decydującym etapie pozwoliłoby wygrać mu znów wielki wyścig - mówił o swoim liderze Szmyd.

Na "wolną rękę" od dyrektora grupy nie mógł liczyć nawet w chwilach, gdy Cunego nie miał szans na osiągnięcie dobrego wyniku w wyścigu. Czara goryczy została przelana podczas debiutanckiego startu Szmyda w zeszłorocznym Tour de France.

- Cały rok 2008 przygotowywałem się do startu w Tour de France. Mój lider Damiano Cunego wycofał się na 18. etapie będąc na 14. pozycji w klasyfikacji generalnej ze sporą stratą do lidera. Na najtrudniejszych górskich etapach, kiedy dyktowałem jemu tempo prowadząc pod górę, on kilkakrotnie mówił "zwolnij". W tym momencie wiedziałem, że jest już po wyścigu, nic nie osiągniemy - tłumaczył nasz zawodnik.

Tuż po zakończeniu Tour de France, w pierwszych dniach sierpnia, Sylwester Szmyd zdecydował się podpisać dwuletni kontrakt z jedną z najlepszych drużyn światowego peletonu - włoskim teamem Liquigas. Decyzja naszego zawodnika nie była przypadkowa. Zawodnicy tej grupy odnieśli w ostatnich latach wiele sukcesów, sezon 2007 drużyna zakończyła na drugim miejscu ranking UCI Pro Tour, ustępując tylko ekipie CSC. Rozmowy kierownictwa Liquigasu rozpoczęły się już w ubiegłym roku a na ostateczną decyzję Szmyda wpływ miało między innymi pozyskanie przez ekipę zwycięzcy Giro d'Italia 2006 Ivana Basso.

- Już w ubiegłym roku otrzymałem ofertę jazdy w drużynie Liquigas, jednak wtedy z różnych przyczyn nie doszło do podpisania kontraktu. W tym roku zdecydowałem się na zmianę barw a decydujący wpływ na moją decyzję miało przyjście do drużyny Ivana Basso - argumentuje swoją decyzję Szmyd. - Głównym celem ekipy w sezonie 2009 jest wygranie Giro d'Italia a ja mam pomagać Basso na górskich etapach. Będę miał także okazję do jazdy na własny rachunek. Propozycja Liquigasu jest potwierdzeniem mojej pozycji w peletonie. Podpisanie kontraktu z tak mocną włoską ekipą gwarantuje znakomitą organizację i pełen profesjonalizm. Jazda w Liquigasie będzie kolejnym ważnym krokiem w mojej karierze - dodaje.

Wszystko zatem wskazuje na to, że nadchodzący sezon może być dla naszego kolarza przełomowy. Obecność w składzie tak mocnej grupy gwarantuje starty w najbardziej prestiżowych wyścigach świata. Niewykluczone, że oprócz szansy na zwycięstwa etapowe, nasz zawodnik stanie również przed szansą walki o najwyższe pozycje w klasyfikacji generalnej takich wyścigów jak: Tour de France, Giro d'Italia i Vuelta a Espana. Dotychczasowa postawa Szmyda w najtrudniejszych wyścigach daje nadzieję na sukcesy na miarę Zenona Jaskuły. W końcu kto z nas wierzył przed rokiem 1993, że Polak kiedykolwiek stanie na podium Tour de France?

źródło: eurosport

piątek, 13 marca 2009

Sylwester komentatorem w Eurosporcie

Serdecznie zapraszamy na relacje z wyścigu Tirreno-Adriatico, jutro w Eurosporcie, w role komentatora wcieli się Sylwester Szmyd, wspólnie z Adamem Proboszem będą komentować zmagania kolegów Sylwestra:)