piątek, 12 czerwca 2009

Valverde zachował się jak wielki mistrz

Sylwester Szmyd przeszedł w środę do historii. Polski kolarz grupy Liquigas odniósł na legendarnym wzniesieniu Mont Ventoux swoje pierwsze zwycięstwo w karierze. 31-letni zawodnik udowodnił tym samym, że jest w stanie wygrywać etapy największych wyścigów świata.

Na metę środowego etapu Szmyd przyjechał skrajnie wycieńczony. Dopiero na ostatnich kilku kilometrach podjazdu na "Olbrzyma Prowansji" Polak jechał już dla siebie. Wcześniej zmuszony był pomagać liderowi Liquigas, Ivanowi Basso. Oto, co po morderczej wspinaczce powiedział na mecie najlepszy polski kolarz - Sylwester Szmyd.

Jak się czułeś na ostatnim fragmencie podjazdu?

SYLWESTER SZMYD: Było bardzo ciężko (śmiech). Towarzyszył mi ogromny stres. Wiedziałem, że mam szansę wygrać etap, ale wszystko mogło się równie dobrze potoczyć inaczej. Na ostatnich metrach czułem się kompletnie wyczerpany, jednak po chwilowym kryzysie udało mi się znów nacisnąć na pedały. Valverde zachował się wówczas jak wielki mistrz.

Czy porozumieliście się, co do tego, jak rozegracie ostatnie metry przed metą?

- Nie było między nami żadnych ustaleń. Zachowanie Valverde było jego naturalną reakcją. Obaj o coś na tym etapie walczyliśmy. On chciał zdobyć żółtą koszulkę lidera, a moim celem było wygranie etapu. Dlatego też nasza współpraca w ucieczce układała się tak dobrze. Valverde wygrał w swojej karierze już wiele wyścigów. Stąd też jego wspaniałe zachowanie.

To zwycięstwo jest chyba dla Ciebie szczególnie cenne?

- W dwóch wyścigach staram się zawsze walczyć o jak najlepsze miejsce w klasyfikacji generalnej: Tour de Romandie i Dauphiné Libéré. Na Giro, Vuelcie i Tour de France koncentruję się na pracy na rzecz liderów. Pracowałem już dla Cunego, Basso i Simoniego. W takich wyścigach jak Dauphiné, nasi liderzy dają nam więcej swobody. Mamy możliwość powalczenia o etapowe zwycięstwa.

Twój lider, Ivan Basso, nie był chyba dzisiaj w dobrym nastroju ...

- Wydaje mi się, że Basso jest w stanie jeździć naprawdę szybko. Jednak niełatwo jest wrócić do optymalnej dyspozycji po tylu latach przerwy. Moim zdaniem on i tak spisuje się bardzo dobrze.

Czy triumf na Mont Ventoux jest spełnieniem Twoich marzeń?

- To nie był pierwszy raz, kiedy próbowałem tu wygrać. Na Mont Ventoux uciekałem już trzy lata temu. Wówczas jednak peleton mnie dogonił. W 2007 roku lepszy okazał się Christophe Moreau. Mógłbym powiedzieć, że Giro jest dla mnie dobrym przetarciem przed Dauphiné Libéré.

źródło: eurosport.pl

foto: corvospro

Brak komentarzy: