niedziela, 6 września 2009

Etap długi i ciężki

... ponad cztery tysiące metrów w górę i sześć godzin na rowerze. Moje odczucia od samego startu aż do mety znakomite, co nie zdarza mi się często. 

Jakoś nikomu nie chciało się gonić uciekinierów, zaczęło Casse d'epargne w momencie jak ucieczka miała więcej niż piętnaście minut i to też raczej dość spokojnie. Zresztą było widać, że ostatni podjazd rozpoczęła dosyć spora grupa.

Ivan i ja liczyliśmy, że podjazd Alto de Aitana będzie trochę cięższy, jak ja ciągnąłem to jechaliśmy 24km/h, co oznacza, że na kole jedzie się bardzo dobrze. Sam Ivan jest zadowolony z etapu, z tego jak pojechał. Czuje się silny, choć wiadomo, że nie ma takiej dynamiki w końcówce jak Samu czy Alejandro. 

Gór jest jeszcze dużo. Jutro ciężki podjazd, pamiętam jak wygrał go w 2000 roku Eladio Jimenez, dla mnie raczej zbyt sztywno, tak się obawiam, nigdy sobie nie radzę jak mamy 15% i więcej... zresztą się zobaczy...

Brak komentarzy: