
piątek, 19 maja 2006
Dziś było szybko

czwartek, 18 maja 2006
I już po czasówce

środa, 17 maja 2006
"Ryba" mnie zostawił

Wczoraj trochę ciągnęliśmy. Sam czasem niewiele rozumiem z naszej taktyki, ale powiedzmy że ufam tym którzy o niej decydują. Bez zbędnych komentarzy. Z drugiej strony powinien ktoś przeskoczyć do odjazdu jak to zrobił "Pelli" pod pierwszy podjazd. Moglem to być ja, wszak nie czuję się źle. Powinienem to być ja lub ktoś tego typu jak Tadej czy "Tira" lub Patxi. Mniejsza o to nikt do nikogo pretensji nie miał, ale czasem samemu trzeba podejmować decyzje na wyścigu.
Jutro jadę spokojnie, "medio" powiedzmy. Dziś była dwugodzinna przejażdżka w okolicach mojego domu. Wykorzystałem też dzisiejszy dzień na wizytę u osteopaty żeby mi odblokował zablokowane plecy. Czuje się teraz dużo lepiej.
poniedziałek, 15 maja 2006
Dziś nie było tak płasko

niedziela, 14 maja 2006
Etap był szybki

Śmiałem się wczoraj z "Rybą" że mieliśmy polski akcent na tym Giro, bo Polak (Olaf Pollack) był liderem! Czasem jak mamy chwilę i rozmawiamy to "Ryba" opowiada mi o latach w których był "kanibalem" na polskich szosach. Wtedy wygrywał i był zdecydowanie jednym z najmocniejszych. Z tych opowieści dowiedziałem się, że dwa razy był drugi w Wyścigu Pokoju, w tym raz za Pavlem Padrnosem. To co dla niego jest powodem do dumy, dla mnie stało się powodem do śmiechu i zgryźliwości i teraz za każdym razem jak mam okazje to dokuczam Darkowi, że przegrał Wyścig Pokoju z takim "klocem" jak Padrnos. On Baranowski, który wszystko wygrywał w Polsce a później walczył z najlepszymi na Tour de France. Z przekąsem wtedy mówię, że wolałbym w ogóle nie wystartować w takim wyścigu niż być drugi za Padrnosem! Wszystko oczywiście w żartach, bo jestem pełen szacunku dla obydwu panów i wyników przez nich osiągniętych.
sobota, 13 maja 2006
Wszyscy widzieli jak nam poszło

piątek, 12 maja 2006
Dziś było tak jak sobie tego życzyłem czyli spokojnie

Mamy naprawdę niesamowitą ekipę, w tym zaplecze. Gdy wracamy po etapie do autobusu jest od razu prysznic, a w przypadku gdy jest więcej niż godzina dojazdu do hotelu to czeka na nas przygotowanych 9 podpisanych pojemniczków z gotowanymi ziemniakami, 9 butelek z płynem regenerującym. Potem w hotelu znajdujemy jeszcze owoce, płatki, jogurty, mleko, bułki z szynką lub serem. Naszym masażystom albo mechanikom nic nie trzeba mówić. Właśnie dostałem też nowy rower, cały karbonowy. Na Giro używam też koła całe karbonowe, dziś o profilu wysokim, ale to tak wyjątkowo na moją prośbę. Dużo bardziej jednak wolę niskie obręcze karbonowe i na takich pojadę jutro.
czwartek, 11 maja 2006
Hola

Jeśli chodzi o mnie myślę, że pojechałem dobrze. Żadnych problemów, jak pisałem starałem się podtrzymywać głównie to tempo co Marzio narzucił. Nie wiem co dalej myśleć. Damiano po etapie był podenerwowany. Wracałem z nim do hotelu i starałem się uspokoić bo jakby nie spojrzeć prawdziwe Giro musi się dopiero zacząć. Właśnie - trzeba spokoju i koncentracji. Nie czuje się zmęczony, ani trochę. Jutro mam nadzieje, że etap będzie spokojnym przejazdem na trasie start-meta, oby! A od soboty ...
środa, 10 maja 2006
Nareszcie jesteśmy w Italii

Na lotnisku mieliśmy dużą kolacje dla 400 osób, a potem miałem trochę czasu żeby pośmiać się z "Rybą", Piotrkiem Mazurem i "Blachem" czekając na odlot samolotu. Właśnie tu mała ciekawostka, bo na Giro jest więcej masażystów Polaków niż kolarzy z naszego kraju. Dwóch w Gerolsteiner czyli Blachu (S. Błaszczyk) i Jachu (D. Kapidura) obydwaj pochodzący z Torunia. Poza tym Tomasz Streich w Bouygues Telecom i Ryszard Kiełpiński w Discovery Channel.
W naszej ekipie atmosfera jest dobra. Dziś przejechaliśmy trasę drużynówki i powiem że jest szybka, nie trzeba będzie na niej wiele hamować i tylko mocno pedałować. Ja jak zawsze w tego typu próbach skoncentruje się na tym żeby podtrzymywać nadane tempo czyli nie bez zwalniać. Motorem nie będę, to pewne. Bruseghin ponad wszystkich jako pierwsza noga w ekipie. Dalej Stangelj, Pietrow i Vila. Możemy powalczyć i na pewno powalczymy. Discovery, T-Mobile, Gerolsteiner i Team CSC to oczywiście drużyny, które będą walczyć o zwycięstwo, ale znów nie będzie tak jak ponoć powiedział Basso tj. że dadzą nam aż 2 minuty! Wszystko się rozstrzygnie jutro wieczorem.
poniedziałek, 8 maja 2006
Nie mam dziś ochoty rozpisywać się

niedziela, 7 maja 2006
Dzisiaj mieliśmy spokój

sobota, 6 maja 2006
I zaczęło się

piątek, 5 maja 2006
Dziś mieliśmy 100 kilometrów spokojnego treningu

czwartek, 4 maja 2006
Od wczoraj rana jestem w Belgii

poniedziałek, 1 maja 2006
Mam dwa dni w plecy z relacjami

Dzień wcześniej ten najcięższy etap według mnie zrobił się stosunkowo prostym co wcale mnie nie ucieszyło. Po pierwszym, najcięższym podjeździe praktycznie wszystko znów się zeszło, a pod drugi podjazd Liberty Seguros nadawało tak wolne tempo że nikt nie strzelił. Oczywiście było to w ich interesie, chcieli mieć jak najwięcej zawodników do ostatniego podjazdu. A i ten do Crans Montana zaczęliśmy stosunkowo wolno i dopiero jak zaczął ciągnąć Horner coś się ruszyło. Potem ataki Valverde i znów duże tempo Rodrigueza spowodowały że zostało nas tylko sześciu na szczycie i tak byłoby ok. Niestety zwolniliśmy i doszli nas moi najwięksi przeciwnicy do miejsca w czołowej "10" czyli: Cioni, Horner, Moos i Noe. Kto oglądał ten widział, że nie byłem w stanie bezpośrednio odpowiadać na zmiany rytmu, ataki, skoki a nadrabiałem spokojnym dochodzeniem. Taka moja charakterystyka tzn. w tempie jadę dobrze, ale skoki mnie penalizują. Czułem się dobrze, więc na finiszu spróbowałem swych sił w roli sprintera i też nie było źle. Dobry wyścig, kolejny zakończony miejscem w "10". Teraz szkoda mi tylko luzackiego potraktowania Vuelta a Murcia bo i tam dycha była do wyjęcia. Dziękuję wszystkim za kibicowanie, miłe słowa, e-maile i sms-y w trakcie i po wyścigu oraz za teksty takie jak "viatora" na forum szosy.
Subskrybuj:
Posty (Atom)