poniedziałek, 29 września 2008

Mistrzowski wyścig był trochę dziwny

Dość późno zaczęło się prawdziwe ściganie. Włosi postawili ostatecznie na swoim, zaś Hiszpanie mimo świetnej jazdy "Purito" Rodrigueza dali się zaskoczyć i ponieśli klęskę. Góra moja drużyna czyli Lampre, a ja cieszę że wygrał właśnie Aleksandro Ballan. Jeśli chodzi o naszą kadrę to co tu dużo mówić wypadliśmy słabiutko. Teraz zbliża się już koniec sezonu, ale będę się jeszcze trochę ścigał. Najpierw Giro del Lazio, potem Giro dell'Emilia i Coppa Sabatini - wszystkie pojadę razem z Jarkiem Dąbrowskim. Jeśli po nich wszystkich będę się dobrze czuł to wystartuje także w Lombardii. Jeśli nie to wakacje będę miał już po Emilii.

foto: corvospro

wtorek, 16 września 2008

Sylwester Szmyd w rozmowie z Mają Włoszczowską

Jestem bez formy

Polski kolarz grupy Lampre, Sylwester Szmyd był na ustach wszystkich kibiców podczas trzeciego etapu 65. Tour de Pologne z Mikołajek do Białegostoku. Popisał się świetną ucieczką, którą rozpoczął tuż po starcie.

Razem z Marcinem Sapą i Aitorem Hernandezem przez większość etapu prowadzili stawce, tracąc przewagę dopiero na cztery kilometry przed metą.

Szmyd po dotarciu na koniec etapu zaskoczył wszystkich, twierdząc, że... jest zupełnie nieprzygotowany do startu w TdP.

- Tak to jest, jak się nie ma formy. Staram się pokazać jak tylko mogę, na przykład na ucieczkach - podsumował swój wyczyn. Od razu wyjaśnił jednak co miał na myśli.

- Uciekałem, bo miałem świadomość, że nie jestem w stanie powalczyć w klasyfikacji generalnej. Tak sobie tylko pomyślałem, że może by spróbować przejechać z przodu premie górskie.

Polski jedynak w Lampre opowiadał również o taktyce, jaką zastosował na trzecim etapie.

- Rozmawialiśmy z "Saperem", że może się uda uciec. Potem mieliśmy "ściemniać" i oszukiwać peleton, a potem dołożyć gazu. Widziałem to już na Tour de France. Najpierw dogaduje się z przodu stawki, a potem oszukuje resztę. Czy wierzyłem, że się uda? Wiara musi być zawsze. Inaczej nie ma sensu próbować - skwitował Sylwester Szmyd.

- Jadę z etapu na etap. W poniedziałek myślałem, żeby sobie dać spokój, a dzisiaj poszedłem w "odjazd". Nie wiem, co będzie jutro, nie wiem, co będzie w piątek - wie jednak, co będzie pod koniec października, kiedy zmieni stan cywilny. Jego wybranką jest Katarzyna, którą, jak sam stwierdził stawia "ponad rower".

Rafał Walerowski, Białystok
foto: www.corvospro.com

wtorek, 9 września 2008

Wierzę, że mogę być jeszcze lepszy...

Tegoroczna edycja Tour de Pologne rozpocznie się już w najbliższą niedzielę. Na starcie, w barwach włoskiej ekipy Lampre, stanie Sylwester Szmyd. Mimo, iż płaska trasa wyścigu kompletnie mu nie pasuje, jak sam mówi, pojedzie dla kibiców. O tym co nasz najlepszy zawodnik może zdziałać w tej imprezie, kogo typuje na ewentualnego zwycięzcę i o tym, jakie plany ma na kolejny sezon, w kilku słowach opowiedział portalowi pro-cycling.org.

- Ostatni raz w Tour de Pologne wystartowałeś w 2001 roku. Wówczas trasa była bardziej górska niż w tegorocznej edycji. Czy Sylwester Szmyd jest w stanie coś zdziałać w TdP 2008? 

Sylwester Szmyd: Nie sądzę. Nie tylko ze względu profilu trasy, którą ciężką lub lekką i tak czynią sami kolarze, ale z coraz bardziej odczuwalnego zmęczenia sezonem.

- Nie otrzymałeś powołania na Igrzyska Olimpijskie w Pekinie. Wiele osób twierdzi, że masz teraz coś do udowodnienia. Co o tym sądzisz? 

Nic nikomu nie muszę udowadniać. Cały rok byłem wśród najlepszych kolarzy na świecie pod górę, kończąc wszystkie mniejsze etapówki praktycznie w najlepszej dziesiątce, a i swojej postawy w Wielkich Tourach uważam, że nie musze się wstydzić. Wyniki mówią same za siebie. Na pewno nie forma i poziom kolarski były podstawa selekcji na IO, ale to jest oczywiste i szkoda dalej o tym mówić....

- Na co dzień ścigasz się ze światową kolarską elitą, do której od powstania ProTour należy również TdP. Co w zawodowym peletonie mówi się o imprezie organizowanej przez Czesława Langa? 

...że są ładne kobiety w Polsce.

- W tym roku zobaczymy na trasie wiele kolarskich gwiazd. Choć TdP od dwóch lat jest bardziej wypłaszczony, to jednak nie wygrywają go sprinterzy. W kim upatrujesz tegorocznego zwycięzcę? 

Ciężko mi powiedzieć, na pewno ktoś, kto nie pojechał na Vueltę szykować formy na mistrzostwa świata, a ma zamiar w nich walczyć...lub całkiem przypadkowy zwycięzca, jak rok temu, którego wyłoniły praktycznie ostatnie 2 kilometry wyścigu. Nie do przewidzenia.

- Polskie kolarstwo zawodowe przeżywa od kilku lat regres, dlatego PZKol wspólnie z organizatorami TdP wpadli na pomysł wystawienia w tym wyścigu reprezentacji Polski. Czy dominujący w kraju kolarze tacy jak Jeżowski i Kiendyś mają szanse powalczyć ze światową czołówką sprintu? 

Póki wyścig trwa, każdy ma szanse, ale swoja drogą wiem, że niektóre drużyny złożyły protest przeciwko startowi kadr w wyścigach amatorskich, bo zawodnicy ci nie podlegają takim samym regułom, jak zawodnicy ProTour. Wystarczy zobaczyć, że najcięższe etapy na Giro wygrywali zawodnicy z mniejszych drużyn, a potem nie do końca to tak kolorowo wyglądało...Swoja droga wierzę jak najbardziej w dobre intencje kolegów z „kadry” Polski.


- Od przyszłego roku zmieniasz ekipę, podpisałeś już kontrakt z włoskim Liquigasem. Wiesz już jakie plany i zadania czekają Cię w ekipie, której największą gwiazdą będzie Ivan Basso? Nadal będziesz luksusowym gregario, czy może będziesz miał okazję pojechać na własne konto, w którymś z Wielkich Tourów? 

Chciałbym się stać najlepszym gregario dla liderów walczących o zwycięstwo w Wielkich Tourach i mam nadzieję, że mogę być jeszcze lepszy niż w tym roku. Giro pojadę z Ivanem, ale nie wiem jeszcze, czy również Tour.

Rozmawiała: Martyna M. Kobylińska

źródło: pro-cycling.org

foto: TomAsz forums.rowery.org

poniedziałek, 1 września 2008

Do innych widoków byłem w tym roku przyzwyczajony

Przyznam że ciężko jest się ścigać widząc jak pod górę pół grupy odjeżdża. Do innych widoków byłem w tym roku przyzwyczajony. Tak żeby było bardziej obrazowo to czuje się jakby ktoś mi tyłek skopał, zaś nogi i plecy kijem zbił. W tym momencie nawet sam nie wiem jakby było gdyby nie kraksa. W końcu jak nie idzie to ciężko szukać tego powodów. Wiem jedno. Zależy mi na końcówce sezonu, ale jeśli nie dojdę do siebie w trakcie Tour de Pologne to dam sobie chyba spokój. O ile tylko dyrektorzy mi na to pozwolą, bo widząc że zmieniam ekipę to by najchętniej kazali mi się ścigać do samego Japan Cup. Na szczęście na koniec października mam już ciekawsze plany!

foto: www.corvospro.com

sobota, 30 sierpnia 2008

No i zaczęła się Vuelta beze mnie

Ktoś się mnie wczoraj z ekipy pytał czy jestem pewien że wystartuje beze mnie, bo jak sam zauważył pewnie jestem jedynym kolarzem z włoskich ekip, który chce w tym wyścigu jeździć.

Dzisiaj miałem za to ostatni prawdziwy górski etap w tym roku. Mógł być powiem szczerze znając siebie gdzieś tak czwartego czy piątego dnia wyścigu to byłoby mi łatwiej. Poza tym na 25 kilometrów do mety leżałem i to na samym dnie wielkiej grupy kolarzy uczestniczących w kraksie. Obyło się bez poważniejszych obrażeń. Jestem jedynie potłuczony. Doszedłem grupę krótko przed podjazdem, ale tam już nie byłem w stanie walczyć. Kraksa i wysiłek żeby dojść czołówkę dały się odczuć. Swoją drogą jednak odczucie mam też, że noga już nie najlepsza. 

Dużo lepiej więc pewnie by i tak nie było. Aczkolwiek ta kraksa nie była potrzebna.

Zostaje mi tylko teraz zabierać się w jakieś odjazdy, bo tak pewnie będą się kolejne etapy rozgrywać widząc, że ten najcięższy odcinek już za nami. Myślę, że Linus może się już czuć zwycięzca tego wyścigu. Mi zaś milo, że mam jedynkę na plecach w drużynie, co nigdy dotąd mi się na wyścigu Pro Tour nie zdarzyło. Miły gest ze strony dyrektora.

foto: www.corvospro.com

wtorek, 26 sierpnia 2008

Przede wszystkim "chapeau" dla Majki

Mam pełen respekt dla ludzi stawiających sobie poprzeczkę wysoko i nie bojących się marzyć, a jednocześnie robiących wszystko aby te marzenia spełnić.

Eneco Tour czyli trzy etapy zgodnie z planem. Dla mnie straszne jest takie kolarstwo. Nie umiałbym czerpać z niego radości. Plasko, wiatr, czasem krótki hopek i takie rozgrywanie etapów. Niestety czeka mnie jeszcze jeden taki wyścig w tym roku. Ale pojadę go dla kibiców, choć sam wiem że będzie mi ciężko włączyć się do walki na naszym narodowym tourze.

Wcześniej od piątku czeka mnie Deutschland Tour z metą pod górę zaraz na "dzień dobry", bo w sobotę. Co będzie to będzie, sam nie wiem jak się noga będzie jeszcze kręciła. Jutro ostatni dzień mojego lata w Italii gdzie cały czas ponad 30 stopni. Ja tu wrócę dopiero po Tour de Pologne. Aż ciężko mi myśleć, że jutro ekipa leci na Vuelte, a mnie tam nie ma. Przyzwyczaiłem się do tego wyścigu, ale na pewno to już byłoby dla mnie za dużo, te kolejne 3 tygodnie ścigania non stop.

Mam nadzieje tylko, że w tym czasie coś się wyjaśni w sprawie ewentualnego angażu "Dąbra" w przyszłym roku do Lampre. Spisał się znakomicie w Portugalii. Prosiłem go żeby się skoncentrował na etapach górskich i tak zrobił. Dziś znów usłyszałem od dyrektora sportowego, że gdybym został w Lampre to Jarkowi byłoby łatwiej przejść do nas. A to sam wiem, bo Saronni śmiał się kiedyś przed Giro i mówił, że jeśli go wezmą a ich zawiedzie to całą jego pensję mi z kontraktu potrącą ;-)


foto: www.corvospro.com

Szmyd powalczy o zwycięstwo w Zakopanem

Sylwester Szmyd wystartuje w 65. Tour de Pologne w barwach ekipy Lampre. Polak wraca więc na trasy naszego narodowego touru, w którym w 2001 roku zajął 6. miejsce. 
Później nasz najlepszy obecnie specjalista od górskich podjazdów zaliczył 13 wielkich tourów (najwięcej z polskich kolarzy) zajmując w najlepsze miejsca w Giro d’Italia (19) w 2006 i Vuelcie a Espana (14) także dwa lata temu.

W tym sezonie Szmyd był ósmy w Dauphine Libere i jedenasty w Tour de Romandie, a Tour de France ukończył na 27. miejscu. Przed igrzyskami olimpijskimi w Pekinie rozgorzała dyskusja, czy kolarz Lampre powinien znaleźć się w składzie naszej ekipy na olimpijskiej trasie. W końcu Szmyd do Pekinu nie poleciał, a więc w Tour de Pologne będzie miał coś do udowodnienia. Patrząc na profil wyścigu "Gato Silvester" (Kot Sylwester – tak go nazywają Włosi) może powalczyć o zwycięstwo na etapie do Zakopanego, zwłaszcza że w swej bogatej karierze kolarskiej w gronie zawodowców nie odniósł jeszcze zwycięstwa. Może więc w Polsce?
Tour de Pologne będzie dla Szmyda także pożegnaniem z ekipą Lampre, w której spędził kilka lat. W następnym sezonie pochodzący z Bydgoszczy Polak będzie się ścigał w jednej z najsilniejszych drużyn profi – Liquigas. Tour de Pologne obchodzi w tym roku potrójny jubileusz. We wrześniu minie 80 lat od startu pierwszego wyścigu, jednocześnie będzie to jego 65. edycja oraz piętnasta organizowana przez Czesława Langa. Wyścig odbędzie się pomiędzy 14 a 20 września na trasie z Warszawy poprzez Płock, Olsztyn, Mikołajki, Białystok, Bielsk Podlaski, Lublin, Nałęczów, Rzeszów. Krynicę Zdrój, Zakopane, Rabkę Zdrój do Krakowa. Honorowym patronem wyścigu jest Prezydent RP Lech Kaczyński, a głównym sponsorem Skandia.

Skład ekipy Lampre na 65. Tour de Pologne: Fabio Baldato; Marco Bandiera, Matteo Bono, Francesco Gavazzi, Andrea Grendene, Roberto Longo, Mirco Lorenzetto, Sylwester Szmyd.

źródło: onet.pl

sobota, 23 sierpnia 2008

Srebro dla Mai Włoszczowskiej

Maja Włoszczowska, wicemistrzyni olimpijska w kolarstwie górskim w konkurencji cross-country, wielkie gratulacje.

niedziela, 10 sierpnia 2008

No to został Tdf chłopakom w nogach

... szczególnie Sanchez i Cancellara wydawali się jakoś „zmuleni”.  A tak już na poważnie, super postawa Przemka, pojechał na swoim poziomie i do top 10 zabrakło tylko umiejętności sprinterskich a nie nóg, bo te jak było widać były. Myślę, że patrząc na trasę, ani Moraj ani Maniek nie spodziewali się więcej po sobie i nie oczekiwali na dużo lepszą jazdę. Na MS gdzie będzie więcej zmiany rytmu i nerwowo pewnie będzie im zdecydowanie łatwiej zawalczyć.

Jest mi trochę przykro, znając własne limity ciężko by mi było wyrysować bardziej odpowiednią trasę pod siebie. Szerokie drogi, długi podjazd, bez zmian rytmu, brak technicznych zjazdów i selekcja od tyłu. Liczy się tylko prezentowany poziom. A do tego bardziej walczyli ludzie spisujący się lepiej na etapówkach i długich podjazdach niż ci z klasyków, bo nawet Davide któremu na koniec kibicowałem jeździ znakomicie długie góry na Paris Nicea. Szkoda bo ostatni raz taka trasa na podobnej imprezie była w 1995 roku na MS w Columbi, może teraz znów przyjdzie czekać 15lat ale to już nie dla mnie. I pomyśleć, że ktoś widział tą trasę i zapowiadał wybranie optymalnego składu pod nią... mamma mia, jak komuś zależy na dobru polskiego kolarstwa a ma taka władze to już dawno powinien to wszystko rozpędzić... ale cóż... każdy chce żyć.

Zapalenie oskrzeli trochę mnie przyhamowało w ostatnich dniach. Parę dni w Polsce i wylot na Eneko z którego wycofam się po 3 etapie i bezpośrednio 24go sierpnia wrócę do Włoch skąd parę dni później wylot na Deuchland Tour. Wszystkie te wyścigi, wiadomo, już na pół gazu bo ile można, brakuje nam kolarzy w drużynie a i ja nie chce zbyt wcześnie sezonu kończyć myśląc o przygotowaniach do kolejnego. O ile jednak noga była by dobra, zależeć mi będzie na dobrym pojechaniu Giro Emilia i Lombardi na sam koniec sezonu.

foto: www.corvospro.com

sobota, 9 sierpnia 2008

Casus Szmyd

Tomasz Jaroński, Eurosport Polska 
Jedno nie podlega dyskusji – Sylwester Szmyd jest w tej chwili najlepszym polskim kolarzem. Jedynym, który startuje w wielkich tourach, jedynym, który w wyścigach ProTour o coś walczy (i teoretycznie każdego dnia jest w stanie wygrać górski etap). Jest ponadto ekskluzywnym (a nie woziwodą) pomocnikiem jednego z lepszych kolarzy w światowym peletonie – Damiano Cunego. 

Gdybym był Szmydem 

Jeśli ktoś nie zgadza się z powyższym stwierdzeniem, to znaczy, że na kolarstwie się nie zna i czytanie dalszej części mojego tekstu mija się z celem. Żegnam więc frustratów, którzy wszystko widzą na „nie” i żadne argumenty do nich nie trafiają, wszędzie szukają tylko afer, co dotyczy nie tylko sportu, ale przede wszystkim polityki. To jednak temat na zupełnie inny felieton, nie bardzo pasujący do „MR”. Wracamy więc do kolarstwa, do Sylwasa i igrzysk olimpijskich, bo fakt niepowołania kolarza Lampre do składu na Pekin wywołał małą burzę. Gdybym był na miejscu Sylwka, przyjechałbym na mistrzostwa Polski w Złotoryi, uprzedzając wcześniej, że trasa jest tak wytyczona, iż wyklucza walkę o medal oraz przypomniał, że pracuję w Lampre, a ta akurat firma wymaga ode mnie pełnej dyspozycji w dniu 5 lipca na starcie Tour de France. Zaznaczyłbym też, że będę jechał ostrożnie i pewnie wycofam się z rywalizacji. 

Można byłoby jeszcze przypomnieć niedawne szarpania Zbyszka Sprucha, który był jednym z lepszych „klasykowców” na świecie, a medalu w MP nigdy nie zdobył, nie dając sobie rady z koalicją krajowych ścigantów. Efekt? Wytrącam koronny argument z ręki wszelkim adwersarzom mówiącym i piszącym o wodzie sodowej i lekceważeniu MP. To jedyny minus w wydarzeniu „casus Szmyd” sytuujący się po stronie tego kolarza. Może jeszcze zadać pytanie, czy po wyczerpujących, seryjnych startach w Romandii, Giro, Dauphine i Tour de France Szmyd byłby w Pekinie w odpowiedniej formie i czy olimpijska trasa mu pasuje? Myślę jednak, że takie rzeczy powinni ustalić między sobą zainteresowani – kolarz i selekcjoner Piotr Wadecki. Czy ustalali? Nie wiem. 

Gdybym był Wadeckim 

Gdybym był Piotrem Wadeckim, ze Szmydem zawarłbym dżentelmeńską umowę… 
– Słuchaj Sylwek, masz pewne miejsce w drużynie na Pekin, należy Ci się jak psu zupa, ale znam Twój profesjonalizm, więc jeśli nie będziesz się czuł na siłach, daj znać, wezmę kogoś innego, bo wiem, że nie zależy Ci zupełnie na olimpijskiej wycieczce do stolicy Chin. Obaj panowie mają przecież telefony komórkowe. Przy takim rozwiązaniu sprawy problem „casus Szmyd” pewnie by nie zaistniał. 

My, Polacy, mamy jednak wielką umiejętność gmatwania wszystkiego, tworzenia zdarzeń z drugim dnem, jakimiś podtekstami. Zamiast więc prostych decyzji pojawią się informacje o tym, kto nie lubi Szmyda, komu i kiedy Sylwek podpadł, a kto mu zazdrości, kto ma takie wpływy w PZKol, że jest w stanie przeforsować swojego zawodnika tylko po to, by szczycić się, że ma w składzie olimpijczyka. Media, które interesują się tylko aferami, takie rzeczy kupią i zamiast czytać o dobrej jeździe kolarza Szmyda w Romandii, Włoszech, Delfinacie, przeczytamy albo obejrzymy polskiego kolarza w kontekście jakiegoś zamieszania, a nie sukcesu.

źródło: www.magazynrowerowy.pl