środa, 27 maja 2009

Sylwester Szmyd na 17 etapie Giro d'Italia 2009

Lang: fantastyczny Szmyd

- To był etap, na którym bardzo dużo się działo. Można powiedzieć, że należał on do grupy Liquigas. Fantastycznie jechał Sylwester Szmyd, który znakomicie rozprowadził Franco Pellizottiego. Włoch wykorzystał swoją szansę, wygrywając piękny etap - powiedział Lang.

- Nasz kolarz zajął siódme miejsce wśród tych najlepszych zawodników, walczących o zwycięstwo. To doskonała pozycja. W tym gronie nie ma żartów. Oni jeżdżą naprawdę szybko i w mocnym tempie. Postawa Sylwestra była więc fantastyczna i bardzo mi się podobała. Raz, że rozciągnął peleton, wyprowadzając Pellizottiego, dwa, że utrzymał się w tej grupce - dodał.

źródło: sport.onet.pl

wtorek, 26 maja 2009

Giro to we Włoszech prawdziwy spektakl

... trzytygodniowe święto dla fanów kolarstwa i wszystkich, których wciąga atmosfera wyścigu. Uczestnicząc w nim poznałam kibiców, którzy specjalnie na tą okazję biorą urlop, rodziny, które w komplecie stawiają się na poszczególnych etapach, domy, gdzie na niedzielne obiady nawet babcie zakładają różowe koszulki.

Najpiękniejsze jest jednak to, co kryje się pod tą kolorową otoczką- zrozumienie sportu i docenienie wysiłku każdego z kolarzy. Zarówno w mediach jak i wśród kibiców jest miejsce dla wszystkich, którzy codzienną pracą starają się osiągać swoje cele i wkładają w to całe serce.

Nie ma tu wartościowania: "kapitan- lepszy, gregario- gorszy". Nawet jeżeli to walka liderów budzi największe emocje, na jazdę drużyny patrzy się bardziej całościowo, nie pomniejszając roli żadnego z zawodników. Takie spojrzenie na sport jest cenne nie tylko z tego powodu, że uczy współpracy i pokory, pokazuje, że więcej możemy dokonać razem z innymi niż sami, ale też dlatego, że budzi w ludziach pozytywne nastawienie do kolarstwa.

Każdy sportowiec, który dobrze wykonuje swoją pracę, jest jakby wzorem, motywuje, żeby doskonalić się w tym, do czego ma się predyspozycje, w czym jest się dobrym. Albo po prostu do tego, żeby samemu wsiadać na rower, jeździć z rodziną i znajomymi, uczestniczyć w wydarzeniach sportowych. Taka kultura sportu jest tu widoczna w czasie całego roku, ale podczas Giro jakby jeszcze wyraźniej, jeszcze mocniej.

Kasia Szmyd

Zaczęła się ostatnia część Giro

... właściwie dwa etapy. Lekko nie będzie, bo jak pisałem i co wczoraj było widać, Ivan się nie poddaje i wciąż będzie walczyć. 

Wczoraj nie miałem nóg jak w poprzednie dni, nie mam co się nad tym zastanawiać, od startu nie szło i wiedziałem, że będzie źle i nic nie mogę zrobić. Pozostaje mi wierzyć, że jutro wrócę do swojego poziomu i będę w stanie pomóc Ivanowi i Franco w walce o podium.

Ivan atakuje, Di Luca jakby bronił już drugiego miejsca a Menchov wykazuje inteligencję taktyczną. Jutro najbardziej na wygranej zależeć będzie Danilo, jest na "swojej" ziemi, a do tego zależy mu na zwycięstwie dla ofiar trzęsienia ziemi, biorąc pod uwagę, że ścigamy się w Abruzzo a on jest z Abruzzo...

foto: corvospro

Tegoroczne Giro jest jednak inne

Prawie zawsze środkowy tydzień przeznaczony jest dla uciekinierów, składa sie z etapów, na których liderzy mogą trochę odpocząć.

Tegoroczne Giro jest jednak inne, ostatnie etapy sprzyjały odjazdom, ale było tez bardzo nerwowo i nikt nie mógł spać spokojnie w grupie. Do tego blisko 40-to stopniowe upały nie pomagały w regeneracji sił. Drugi dzień odpoczynku na Giro kojarzy mi się z górskim powietrzem i chłodnym wieczorem przed etapami, które nas czekają w Dolomitach.

W tym roku tak nie jest. Po wczorajszym najcięższym etapie zostały dwa kończące się metą pod górę, ale mające niewiele wspólnego z tymi w Dolomitach czy Alpach. Nie znaczy to wcale, że będzie lżej. Trzeba będzie bardzo uważać na to co się je, trudno będzie się zregenerować i wyspać. Mienszow, który właśnie pozbył się Leipheimera z generalki śpi na pewno spokojniej.

Jutrzejsza jazda Di Luki jest nie do przewidzenia, bo będzie się ścigał po "swojej ziemi". Ivan wiadomo, będzie znów atakował. Sastre pokazał wczoraj, że nie powiedział jeszcze ostatniego słowa... Widzę też, że i Lance jest coraz mocniejszy. Myślę, że skończy Giro z dobrą nogą i jak zawsze będzie super przygotowany na Tour de France.

źródło: cyclo.pl

niedziela, 24 maja 2009

Próbowaliśmy i dziś

... jak to powiedział dyrektor, z etapu byle jakiego zrobiliśmy prawdziwy etap Giro. Ja trochę mniej, walczyłem z kołami i hamulcami na zjeździe i dałem spokój jeszcze przed Casale.

Dla mnie generalnie dobrze, nie zmęczyłem się przed jutrzejszym ważnym i ciężkim etapem, widziałem jak Menchov wygrywał dwie Vuelty, jak jest tak przygotowany nie ma gorszych dni, na to nie mamy co liczyć, ale walczyć będziemy do końca. 

foto: corvospro

Sylwester Szmyd i Ivan Basso po 15 etapie Giro d'Italia 2009, Forli' - Faenza

sobota, 23 maja 2009

Polak najsilniejszym górskim robotnikiem na Giro

Mi manda Pantani – Posłał mnie Pantani? 

„Robotnik galaktyczny” jak zdefiniował go Ivan. Pracował także dla Simoniego i Cunego, jest wielkim przyjacielem Bettiniego, z którym rywalizuje jako pilot lotniczy.

„Chciałem go u swego boku bowiem jest on robotnikiem galaktycznym. Zrobił rzeczy godne najwyższego szacunku w San Martino di Castrozza, Alpe di Siusi i potem na etapie do Pinerolo. Był jak motor, ale poza zawodnikiem odkryłem w nim niesamowitego chłopaka z którym można porozmawiać o wszystkim”. Ivanowi brak słów uznania dla swojego nowego kolegi z zespołu Sylwestra Szmyda (31 lat skończone 2 marca) – Polaka z Bydgoszczy. Co ciekawe Basso zdmuchnął „Kota Sylwestra” sprzed nosa swego bezpośredniego rywala Damiano Cunego u boku, którego Polak jeździł w poprzednich pięciu sezonach.

Z PIRATEM

Ale Szmyd, który zaczął trenować w wieku 10 lat aby zostać „zabranym z ulicy” by nie wpaść w złe towarzystwo palenie i picie, podczas swej kariery był także robotnikiem Marco Pantaniego podczas ostatniego sezonu zawodowych startów kolarza z Romanii w barwach Mercatone Uno-Scanavino. „Pirat był jedyny w swoim rodzaju, kiedy przybyłem do jego zespołu w 2003 roku zdałem sobie sprawę jak bardzo może być kochany kolarz. Wszyscy go poszukiwali, wszyscy marzyli, że może wrocić do poziomu jaki reprezentował w 1998 roku. Wielki Marco …

Z GILBERTO

W następnym roku trafił do ekipy Saeco, który wyruszył na Giro z Gilberto Simonim w roli lidera. „Jednak podczas Giro przyszła pora na bronienie różowej koszulki Damiano Cunego. „Gibo” był bardzo pilnowany przez rywali, podczas gdy jego młodszy kolega z drużyny poszedł we właściwy odjazd i w efekcie wygrał wyścig.

Z DAMIANO

Od 2005 roku do końca zeszłorocznego sezonu pozostawał wierny Werończykowi (Cunego) zanim w tym roku przeszedł Liquigasu Ivana Basso. Jakie są różnice miedzy tymi dwoma asami? „No cóż, Damiano jest przede wszystkim kolarzem na wyścigi jednodniowe, na którego należy pracować na maksimum w wyścigach tego typu. Ja nie jestem stworzony do tego rodzaju imprez”.

Z IVANEM

Natomiast w wyścigach takich jak Giro d’Italia jestem w stanie pracować bardzo wydajnie. Powiedzmy, że podczas klasyku nie jadę nigdy na 100%, ale na przestrzeni 20-dniowych zawodów potrafię zagwarantować codzienną jazdę na 80% swych możliwości. Czasami to robi różnicę. Dlatego Basso jest bardziej odpowiadającym mi liderem niż Cunego. Poza tym jest jeszcze Pellizotti, który również jedzie bardzo mocno.

GREGARIO

Co znaczy być robotnikiem? Oznacza to, że należy się wykazać będąc na czele grupy, przyspieszyć kiedy lider twojej drużyny krzyczy „ale, ale …”, widzieć szeregi kibiców otwierające się przed tobą podczas wspinania się na szczyty, które pisały historię. Jestem tego rodzaju kolarzem, który czuje się dobrze gdy wie, że dobrze spełnił swój obowiązek. Został zabrany do Włoch / lub po prostu: Trafił do Włoch dzięki staraniom (po interwencji) Zenona Jaskuły (podium Tour de France z 1993 roku). „To on mnie zarekomendował, powiedział że niewiele wygrywam, ale że jestem kolarzem godnym zaufania, prawdziwym robotnikiem.”

DEPECHE MODE

Sylwester Szmyd kocha Depeche Mode, grupę która zdobyła sławę w latach osiemdziesiątych. „Mam przynajmniej 200 płyt CD i drugie tyle płyt winylowych. Bardzo lubię słuchać muzyki takiej jaka była tworzona swego czasu ze starymi „giradischi”. Druga wielka pasją jest latanie: „Brakuje mi jeszcze ośmiu godzin lotów aby otrzymać licencję pilota i przynajmniej pod tym względem mogę pobić Bettiniego, bowiem moja licencja będzie dawała prawo prowadzenia większych samolotów niż jego.” – dodaje śmiejąc się.

KASIA – nie KASHA ;-)

Poznał swoją żonę 30 października 2007 roku i dokładnie rok później 30 października 2008 roku zdecydował ją poślubić (chodzi o datę ślubu, nie datę samego pomysłu ;-) „Wybrałem tą datę aby uczcić dzień kiedy zobaczyłem ją po raz pierwszy, dzięki interwencji mojej siostry. Mam nadzieję, że podaruje mi szybko dziecko.” To jest cel zakochanego „Kota Sylwestra”. Szmyd kolarz nie opracował jeszcze planu co będzie robił po zakończeniu kariery sportowej, kiedy już będzie musiał powiesić rower na gwoździu (po naszemu na ścianie). „Często o tym myślałem, ale bez ostatecznej odpowiedzi. Tak, chętnie zostałbym w kolarstwie, ale nie jako dyrektor sportowy. Było znacznie ciekawej (korzystniej) pracować z młodzieżą, uczyć ją prawdziwych walorów tego sportu. Przekazać im, że dzięki zapałowi (zaangażowaniu) i odrobine cierpienia mogą otrzymać nieskończenie wiele satysfakcji, także bez odnoszenia zwycięstw”. Osiągając coś większego tzn. sprawić by wygrał twój kapitan.

Wielkie podziękowania dla Daniela Marszałka za tłumaczenie tekstu.

Skan gazety Kasia Szmyd

piątek, 22 maja 2009

Team manager nam dziś powiedział by wygrać to Giro

... o tym jak jest przekonany, że możemy wygrać i będziemy wszyscy musieli się dużo namęczyć w ostatnim tygodniu. Sponsor dodał, że jak przegramy to z klasą, ale wygrany będzie musiał przejść po naszym trupie... tak więc wiem, że lekko nie będzie, ani nam, ani tym którym będziemy chcieli to życie w ostatnim tygodniu Giro utrudnić.

Kolejny szybki dzień, dla mnie bardzo emocjonujący, od startu po moich drogach, by po kilku kilometrach przejechać przez Montignoso, moje miasteczko i zobaczyć mnóstwo moich kibiców wzdłuż drogi. Jak zawsze, powywieszane transparenty i napisy. Uwielbiam włoskich kibiców, pasjonatów, ludzi którzy żyją swoimi małymi lub większymi idolami... nie tylko Del Piero czy Pellegrini dla przykładu...

foto: Tadeusz Szmyd (tata Sylwestra)

Giro zaczyna się jutro

Jak to mówią nasi dyrektorzy: Giro zaczyna się jutro... no ale mówią to często. Fakt faktem, że część finałowa i najtrudniejsza zacznie się może nie od jutra, ale od niedzieli na pewno. Pierwsza część wyścigu była nietypowa, wiele razy dziwne finisze ze zjazdu i wczoraj długa, górska czasówka. Patrząc na kolejne etapy myślę, że tegoroczne Giro jest bardziej w stylu Tour de France.

Trzeci tydzień Giro był zawsze nafaszerowany etapami w stylu Dolomiti Star, ze słynnymi wspinaczkami Fedaia, Mortirolo, SanPellegrino, Gavia, Stelvio, Pordoi, Sella… mógłbym tak długo jeszcze. W tym roku nie będzie takich etapów. Nas czeka przez to jeszcze cięższa praca, trzeba wciąż uważać i być skoncentrowanym, bo każda sekunda liczy się bardziej niż zwykle. Pewnie będzie tak, jak mówiłem od początku i Giro rozegra się na mecie w Rzymie!

źródło: cyclo.pl

czwartek, 21 maja 2009

Podzieliłbym Giro na dwie części

... z których druga zaczęła się z dzisiejszą czasówką... Danis Manchov zapowiadał, że przyjeżdża na Giro by je wygrać a nie jak rok temu by przygotować się do TdF. Jest mocny.

Sprawy dla nas się komplikują, trzy minuty Ivana to bardzo dużo, patrząc na kolejne etapy i trasę tegorocznego Giro. Bliżej jest Pelli i cała generalka się zacieśnia... Będzie ciekawie dla kibiców, dla nas ciężej.

Ja dziś jechałem swój standard na takich czasówkach przy okazji wielkich tourów, mocno i równo, nigdy nie wchodząc na "czerwony"zakres obrotów. Jutro, mam nadzieje, dzień odpoczynku, a później już nerwowo.

Bardzo polecam walory turystyczne i krajobrazowe Cinque Terre (tereny z dzisiejszej czasówki), dla zakochanych i na miesiąc miodowy w szczególności... ja na szczęście mam to na co dzień.

foto: Kasia Szmyd

Sylwester Szmyd z 12 etapu Giro d'Italia 2009, Sestri Levante - Riomaggiore

Rozmawiał Adam Probosz i Tomasz Jaroński.

Fotofelieton Kasi z czasówki Sestri Levante - Riomaggiore

Sylwester Szmyd na 12 etapie Giro d'Italia 2009, Sestri Levante - Riomaggiore

Fragment jazdy Sylwestra Szmyda na indywidualnej jeździe na czas, autorem filmu jest Kasia Szmyd