czwartek, 11 czerwca 2009

Wypowiedzi po 5. etapie Dauphine Libere

Sylwester Szmyd (Liqugas), zwycięzca etapu: - Stres zaczął brać górę, nie potrafiłem przekuć go na zwycięstwo. Poczułem się źle i nawet zatrzymałem. Nie na starczę podziękowań dla Alejandro za jego postawę. Nawet jeżeli pomagałem mu na podjeździe, nie był zobligowany do takiej postawy na ostatnich metrach. Nie było między nami porozumienia co do tego prestiżowego zwycięstwa.

Alejandro Valverde (Caisse d'Epargne), 2. na etapie i nowy lider; - Zwycięstwo w Dauphine jest dla zespołu i dla mnie bardzo ważne. Chcę wystartować w Tourze, ale decyzja o tym nie znajduje się w moich rękach. Staram się jak najmniej o tym mówić, a skoncentrować się na zwycięstwie w Dauphine. Dziś czułem się dobrze i postanowiłem zaatakować. Szmyd stanowił dla mnie wielką pomoc, bez niego nie zyskałbym tak wiele czasu, ale nie podarowałem mu zwycięstwa. Teraz będę się bronił przed Evansem.

źródło: rowery.org

foto: corvospro

Najsłynniejsze kolarskie cytaty

"Kiedyś dojadę jeszcze do mety pierwszy. Właśnie w ten sposób jak dziś, na tegorocznej Romandii lub na Dauphine pod Mount Ventoux. Czyli nie z odjazdu, który odpuszcza się na 15 minut, lecz po skoku z grupy największych asów. Tak chciałbym to zrobić." (21.09.2007)

źródło: rowery.org

foto: corvospro

Mont Ventoux zdobyty!

foto: Roberto Bettini 

środa, 10 czerwca 2009

Dwa najgorsze etapy za mną

... dzisiejsza czasówka też i przyznam, że zmieściłem się w założonym przez siebie limicie straty. Było ciężko, płasko, duży wiatr. Nie lubię kiedy wieje tak mocno na tych płaskich czasówkach.

Jutro Mount Ventoux, chciałbym by noga była jak rok temu tutaj w górach. Chciałbym by wszystko poszło jak sobie życzę, by wyścig się ułożył jak chcę. Dziś z Ivanem rozmawiałem o taktyce, jesteśmy razem w pokoju. Myślę, że jeśli mi się uda muszę wcześniej odjechać, jak dwa lata temu, a on później będzie próbował dojechać... to już brzmi jak bajka.

Ale sam mi mówi bym się nie zdziwił i pamiętał, że pozostali na bank są super mocni i extra przygotowani. A to już wiem, wiem z kim się tu ścigamy! tak więc jak powiedział dyrektor, jutro i w sobotę jedziemy tak by wygrać etap, takie założenie taktyczne... a jak będzie...

foto: corvospro

czwartek, 4 czerwca 2009

Na Blockhaus zabrakło mi nóg

Już dawno żaden polski kolarz nie był tak widoczny na trasie wielkiego touru, jak Sylwester Szmyd podczas tegorocznego Giro. Dzięki pomocy Polaka liderzy Liquigas ukończyli wyścig w czołowej piątce klasyfikacji generalnej. "Szmyd jest najlepszym gregario na świecie" napisała La Gazzetta dello Sport.

Z Sylwestrem Szmydem rozmawiał Bartosz Rainka.

Czy po zakończonym w niedzielę Giro dobrze już czujesz się fizycznie?

SYLWESTER SZMYD: Czuję się bardzo dobrze. Wciąż odczuwam oczywiście zmęczenie, ale to normalne po tak długim wyścigu. W tej chwili odpoczywa jednak przede wszystkim moja psychika.

Czy jesteś zadowolony ze swojego występu?

- Jak najbardziej. Dobrze wykonałem swoją pracę. Wszyscy w ekipie są ze mnie bardzo zadowoleni, również nasi liderzy.

Czy szefowie grupy są usatysfakcjonowani miejscami zajętymi w Giro przez liderów? Nie oczekiwano od Ivana Basso lub Franco Pellizottiego zwycięstwa w tegorocznym wyścigu?

- Nie było takich oczekiwań. Oczywiście każdy z nich jechał po to, aby ten wyścig wygrać. Wiadomo jednak, że nie ścigaliśmy się na Giro z juniorami. Tam startowali najlepsi kolarze na świecie. Nigdy nie wiadomo, jak potoczy się rywalizacja. Dlatego też ciężko jest zakładać, że się wyścig wygra. Dwóch zawodników w czołowej piątce to znakomity wynik (Pellizotti był trzeci, Basso piąty - przyp. red.). Tym bardziej, że Mienszow i Di Luca byli w tym roku wyjątkowo mocni. Pellizotti był tuż na nimi, zajął miejsce na podium. Nie zapominajmy, że dla Basso był to pierwszy wielki tour po ponad dwuletniej przerwie. Jego piąte miejsce jest również świetnym wynikiem. Zresztą on jest bardzo zadowolony ze swojego występu.

Media włoskie zapowiadały jednak, że Basso będzie walczył o zwycięstwo. Czy kibice kolarstwa we Włoszech nie byli jego piątym miejscem lekko rozczarowani?

- Rozczarowani mogli być jedynie kibice słabo znający specyfikę naszego sportu. Sympatycy znający się na kolarstwie wiedzieli, że Basso przez ostatnie trzy lata przejechał około 200 wyścigów mniej od przeciętnego kolarza w peletonie. Zawodnicy, którzy wyprzedzili go w klasyfikacji generalnej Giro, w tym samym czasie zajmowali miejsca na podium największych wyścigów świata. Ivan w ogóle nie zakładał, że w tym sezonie będzie walczył o zwycięstwa w wielkich tourach. Ten sezon ma być dla niego jedynie przetarciem. Ambitniejsze cele pojawią się dopiero w kolejnych latach. Basso ma zamiar ścigać się jeszcze przez co najmniej pięć sezonów.

Powróćmy do etapu z metą na Blockhaus. W pewnym momencie wyskoczyłeś z grupki liderów i zyskałeś kilkunastosekundową przewagę. Chwilę później skoczył do przodu Pellizotti. Czy dostałeś wówczas polecenie od szefów grupy, by wrócić do grupki najlepszych i pomagać Basso? Nie mogłeś jechać dalej z "Delfinem"?

- Założenia były takie, że ja miałem skoczyć jako pierwszy i trochę odjechać. Franco miał zaatakować dopiero za jakiś czas. Pellizotti wiedział, jak ciężko mi przychodzą takie skoki, tym bardziej, że ruszyłem do przodu na najbardziej sztywnym odcinku podjazdu, gdzie nachylenie dochodziło do 12-14 procent. Sam nigdy bym się nie zdecydował na atak w takim miejscu. Ten skok przypłaciłem lekkim kryzysem. Potrzebowałem jeszcze 200 metrów, by wyrównać oddech i odzyskać siły. Tymczasem niespodziewanie u mego boku pojawił się Franco. Gdy mnie doszedł, nie miał zamiaru czekać. Od razu ruszył do przodu, aby wyrobić sobie jak największą przewagę nad grupką liderów. Ja zostałem przez chwilę "bez nóg". Jakbym nie miał czym kręcić. Nie mogłem przecież prosić Pellizottiego, żeby na mnie poczekał. Dopiero, gdy doszła mnie grupa "różowej koszulki" odzyskałem siły, złapałem swój rytm i mogłem już jechać razem z nimi. Różnie mogło to wyglądać (śmiech). To nie był jednak element taktyki. Wróciłem do grupki, bo zabrakło mi "nóg".

Czy na ostatnich kilometrach podjazdów, gdy liderzy Liquigas byli już daleko z przodu, miałeś ambicje, by walczyć o 20.-30. miejsce, czy raczej oszczędzałeś już siły na kolejne etapy, aby w kluczowych momentach znów pomagać liderom?

- W momencie, gdy szli do przodu, moja praca była już skończona. Oczywiście, że jechałem już potem na zupełnym relaksie. Na ostatnich czterech kilometrach potrafiło wyprzedzić mnie nawet 30 zawodników. Traciłem po półtorej, dwie, trzy minuty. Nikt ode mnie nie wymaga, abym walczył o 30. miejsce. To nie miałoby większego sensu. Chodzi o to, abym dobrze wykonał swoją pracę. Wszędzie tam, gdzie mogłem odpocząć, starałem się to robić.

Wiadomo już czy wystartujesz w Tour de France?

- Hmmmmmmm. No właśnie, wiadomo.

A zatem wystartujesz?

- Nie wystartuję. Pojadę razem z Ivanem Basso Vueltę. Okazało się, że Basso był bardzo zadowolony z naszej współpracy podczas Giro i poprosił mnie oraz szefów grupy o możliwość jej kontynuowania w Hiszpanii. Wszyscy w grupie Liquigas dawali mi początkowo wolną rękę. Sami pytali, gdzie będę chciał wystartować. Potem jednak okazało się, że Basso chce dobrze pojechać Vueltę i stąd ta prośba pod moim adresem. Kiedy Ivan szykuje się do wyścigu, to jest niemal pewne, że będzie w nim odgrywał pierwszoplanową rolę. Dla takich liderów naprawdę warto walczyć. Vuelta jest bardzo górzystym wyścigiem i z pewnością będę miał okazję, aby mu pomóc.

Kto w takim razie będzie liderem na Tour? Pellizotti, Nibali, czy może Kreuziger?

- Każdy z nich będzie miał zapewne "wolną rękę" w górach. Ich zadaniem będzie jak najlepsza jazda u boku Contadora i innych kolarzy Astany oraz walka na górskich etapach o ewentualne zwycięstwa. W górach nikt nie będzie na wymienioną trójkę jechał. Oni zresztą nie będą potrzebować tam pracowników. Będą po prostu musieli utrzymywać się z najlepszymi. Inaczej będzie wyglądał Tour de France w przyszłym roku. Wtedy pojedziemy powalczyć o czołowe miejsca z Basso i będziemy musieli być przygotowani na ogromną pracę na rzecz naszego lidera.

Jak oceniasz start w Giro Armstronga? Widzieliśmy wszyscy, jak Amerykanin rozkręcał się z etapu na etap. Czy ma on szansę powalczyć o pierwszą piątkę na Tour de France?

- Moim zdaniem on będzie walczył o zwycięstwo. Nie będzie już zapewne o klasę lepszy od wszystkich wokół, jak miało to miejsce wcześniej, jednak spokojnie może myśleć o podium. Lance'owi ogromny szacunek należy się już za Giro, gdzie momentami jechał naprawdę świetnie. Niewyobrażalne, że ten człowiek przez tyle lat nie uprawiał wyczynowo sportu i już jest w takiej dyspozycji. Na Tour de France będzie z pewnością znakomicie przygotowany. Zresztą rywalizacja w Astanie zapowiada się pasjonująco. Przecież w kazachskiej grupie jest również Contador, który obecnie jest zdecydowanie najlepszym kolarzem na świecie.

źródło: eurosport.pl

foto: Roberto Bettini

środa, 3 czerwca 2009

Szmyd: buono il mio Giro. E Basso migliorerà

Szmyd: moje dobre Giro. Basso będzie lepszy.

Per un leader, l’obiettivo in un grande Tour è la classifica generale. Quando, alla finelle tre settimane di corse, gli obbiettivi sono raggiunti, puo’ tornare con calma a casa. Ma durante le tre settimane, la gente si scorda velocemente che dietro i risultati di un leader, c’è una squadra, ci sono i gregari che sudano, scortano, aiutano il capitano. Sylwester Smyd è uno di questi gregari. Arrivato l’inverno scorso alla Liquigas (dalla Lampre), lo scalatore polacco ha pedalato al fianco di Ivan Basso e Franco Pellizotti, i leader della squadra di Roberto Amadio, verso la conquista della maglia rosa. E se il successo non è arrivato, il polacco ha comunque svolto il suo compito a meraviglia.

Dla lidera celem w Wielkim Tourze jest klasyfikacja generalna. Kiedy po trzech tygodniach cele zostają osiągnięte może spokojnie wrócić do domu. Podczas trzech tygodni ludzie szybko zapominają, że za wynikami lidera stoi zespół, robotnicy w pocie czoła pracują na swych kapitanów. Sylwetsre Szmyd jest jednym z tych robotników. Przybył do Liquigasu ostatniej zimy z ekipy Lampre. Polski góral jechał u boku Ivana Basso i Franco Pellizottiego, liderów drużyny prowadzonej przez Roberta Amadio i chcącej zdobyć różową koszulkę. Jakkolwiek ten sukces nie został osiągnięty to Polak wykonał swe zadania we wspaniałym stylu.

“Da gregario, sono contento del mio Giro. La squadra e i miei compagni sono soddisfatti di quel che ho fatto. Nella Liquigas, mi sento benissimo: cerco sempre di svolgere il mio lavoro con calma, conscio delle mie dotie. Per questo Giro, ho lavorato bene per i miei leader, Basso e Pellizotti. Dunque tutto è a posto per me” spiega il scalatore della squadra di Roberto Amadio.

Z punktu widzenia robotnika jestem zadowolony ze swojego Giro. Drużyny i moi koledzy są zadowoleni z tego co zrobiłem. W drużynie Liquigas czuję się bardzo dobrze. Staram się zawsze wykonać moją pracę ze spokojem, znając swoje zalety. W zakończonym Giro pracowałem dla swych liderów: Basso i Pellizottiego. Tak więc według mnie wszystko było w porządku” – wyjaśnia góral z ekipy Roberta Amadio.

In vista del ritorno alle competizioni, è stato proprio Ivan Basso a chiedere allo staff tecnico della Liquigas l’arrivo del polacco. “Il progetto di Ivan mi è sempre piaciuto. Dopo tre anni lontano dalle competizioni, lui vuole lavorare sul lungo termine. Ovviamente deve migliorare qualcosa, come nelle cronometro. Ma già quest’anno ha lottato con corridori forti e ha finito il Giro al quinto posto. Credo che nei prossimi anni, potremmo fare cose belle insieme” spiega.
Adesso il programma del Szymd è tutto stilato su quello di Basso: “Niente Tour de France, dove la squadra vuole puntare tutto su Bennati e vincere tappe. Lo trovo giusto. Dunque farò Delfinato e Vuelta dove Basso punterà alla classifica generale”.


W obliczu powrotu do rywalizacji sportowej to własnie Ivan Basso poprosił dyrektorów ekipy Liquigas o zatrudnienie Polaka. „Projekt Ivana zawsze mi się podobał. Po trzech latach z dala od wyścigów, chce on pracować długofalowo. Oczywiście musi się jeszcze poprawić, przede wszystkim w jeździe na czas. Niemniej już w tym roku rywalizował z mocnymi kolarzami i ukończył Giro na piątym miejscu. Wierzę, że w następnych latach możemy razem osiągnąć piękne wyniki”- wyjaśnia Szmyd. Teraz w jego programie wszystko jest zaprojektowane według programu Basso. „Żadnego Tour de France, gdzie zespół celował będzie w zwycięstwa etapowe daniele Bennatiego. To dobry wybór. Przejadę Dauphine Libere i Vueltę, podczas której Basso będzie celował w „generalkę”.

Jerome Christiaens

źródło: www.tuttobiciweb.it

tłumaczenie Daniel Marszałek

foto: Roberto Bettini

W moich najbliższych planach dość duża zmiana

... po Dauphiné Libéré wakacje a potem Vuelta. Ivan chce mnie w Hiszpanii gdzie jedzie walczyć i potrzebuje mocnego składu w górach, jak słusznie dodaje dyrektor sportowy, lepiej bym pomógł Ivanowi na Vuelcie niż jeździć koło Romana na TdF, który pewnie o top 5 nie będzie jeszcze walczył. Wolą zatem wziąć jednego kolarza więcej dla Benny, który będzie walczył o etapy na bank a za rok jedziemy z Ivanem Tour!

foto: Roberto Bettini

Basso nie puścił Szmyda na TdF!

Jak dowiedział się eurosport.pl,  Sylwester Szmyd nie pojedzie w Tour de France! Współpraca między polskim kolarzem a Ivanem Basso w trakcie Giro układała się tak dobrze, że szefowie grupy podjęli decyzję o ich wspólnym starcie we Veulcie. Zadowolony z postawy Szmyda zabiegał o to sam lider Liquigas.

Basso był wniebowzięty pracą, jaką Szmyd wykonał dla niego podczas Giro d'Italia. - Szmyd jest doskonałym gregario. Chciałem, aby Sylwek pomagał właśnie mi, gdyż jest on kolarzem ponaddźwiękowym - komplementował polskiego kolarza.

Po świetnym występie we Włoszech taka prośba do Polaka nie może być zaskoczeniem. Szmyd, który miał jechać w Tour de France, zrezygnuje z tego startu i z chęcią będzie wspierał lidera Liquigas właśnie w Hiszpanii. Choć TdF odbywa się w lipcu, a Vuelta dopiero na przełomie sierpnia i września, kolarze zwyczajowo startują w dwóch z trzech wielkich tourów, do których zalicza się też Giro.

Do prośby Basso przychylili się dyrektorzy grupy, który również są zadowoleni z pracy Polaka. W Tour de France liderami Liquigas będą Roman Kreuziger, Vincenzo Nibali oraz Franco Pellizotti.

źródło: Eurosport

foto: Roberto Bettini

wtorek, 2 czerwca 2009

Czesław Lang ocenia Polaków na Giro

Jacek Sadowski: Jak oceni Pan występ naszych zawodników?
Czesław Lang: Bardzo ładnie pojechał Sylwester Szmyd, który był widoczny na ciężkich, górskich etapach. Pokazywał się, skutecznie pomagał swojemu liderowi. Na jednym z najcięższych etapów zajął wysokie siódme miejsce. To zawodnik, który cały czas się rozwija i wierzę w to, że kiedyś przyjdzie taki dzień, że będzie mógł jechać dla siebie i może wygrywać, jak nie całe Giro, to chociaż poszczególne etapy. Na pewno bardzo będę mu kibicował, by rozwijał się w tym właśnie kierunku. Bartosz Huzarski też kilka razy pokazał się na trasie. Troszkę gorzej niż Szmydowi szło mu po górach. Uważam jednak występ obu nasz reprezentantów za udany.

Źródło: www.skandiamaraton.pl

foto: corvospro

sobota, 30 maja 2009

Giro del centenario dobiega końca

Giro del centenario dobiega końca. Jutrzejsza czasówka dla większości i mnie- nie specjalistów na czas, pozostanie czystą formalnością.

Nerwowość etapów, nie najcięższych na papierze, spowodowała, że całościowo Giro było bardzo ciężkie, dużo spokojniej jedzie sie Giro jak są w trzy tygodnie dolomity. Każdy wie gdzie jego miejsce a w tym roku przez dwadzieścia etapow każdy kto walczył musiał być czujny bardziej niż zazwyczaj.

Dziś na podjeździe miałem zmniejszyć peleton by nie było przepychanek i większe tempo na metę, licząc na to, że Pelli będzie w stanie walczyć o zwycięstwo. Uprzedził nas Gilbert, wszyscy oburzeni bo kilka razy chłopaki widzieli jak na poprzednich etapach w grupetto Gilbert na tzw. sztywnym leciał sporo kilometrów... nie przystoi takiemu kolarzowi.

Jutro myślę, że mimo wszystko czekają mnie spore emocje kończąc czasówkę w centrum mojego ukochanego, jedynego w swoim rodzaju miasta. Rzym uwielbiam!

Jeszcze brawa dla Bartka, tak się etapy wygrywa na Giro. Oczy otwarte, duża motywacja w końcówce etapu, nie dał się zgubić jak pociągnąłem a na szczycie zaatakował i był bardzo blisko walki o etap. Zabrakło szczęścia i korzystniejszej sytuacji.

foto: Roberto Bettini

piątek, 29 maja 2009

Najbardziej nerwowy etap

Najbardziej nerwowy etap na tegorocznym Giro. To przez trasę, pokręconą, słynne wybrzeże prowadzące do Positano, a do tego w końcówce mnóstwo ludzi stojących na drogach, dziury jak na polskich szosach.

Pełna koncentracja a i tak się zgubiłem na bruku, wyszedłem z niego w drugiej grupce, doszedłem i ten wysiłek przypłaciłem, bo zaraz od dołu poszła walka. Tak bywa, noga myślę nie ta co dwa dni temu.

Cieszę się jednak, że znów byliśmy widoczni. Ivan który czeka na Franco a on po kilku skokach odjeżdża Di Lucce... Podium uratowane. Dla mnie Giro się skończyło, dziś jestem zmęczony psychicznie.

czwartek, 28 maja 2009

Sylwester Szmyd w RAI Sport pių

Przegląd prasy

Honourable mentions

Sylvester Szmyd (Liquigas) has been one of those really helpful but somewhat anonymous domestiques so far in this Giro. He has been waiting hand and foot on his two team leaders and today helped launch Pellizotti for a brilliant win and still finished 7th himself. His 48th position on GC unfortunately does not give a true account of how much his work has gone into Pellizotti and Basso, who sit 3rd and 4th overall respectively.

dailypeloton.com

Najlepszy pomocnik Pellizottiego i Basso kiedy pojawia się na przedzie biada wielu rywalom. Dziś pięknie przygotował atak Pellizottiego, atakując jako pierwszy i będąc dla swego lidera punktem odniesienia. Następnie zgubiony nie spuścił z tonu, lecz zdołał pozostać w grupce Carlosa Sastre i ukończyć etap na siódmym miejscu.

cicloweb.it

Wyszukanie i tłumaczenie Daniel Marszałek