
środa, 5 stycznia 2011
Okres świąteczny
Jak zawsze krótki świąteczny okres minął bardzo szybko... Postarałem się poświęcić jak najwięcej czasu rodzinie i najbliższym znajomym. Udało mi się również pojeździć na szosie, jedynie z małymi trudnościami w 3miescie.
24go grudnia trenując z braćmi Olejnikami w Bydgoszczy, po prawie czterech godzinach treningu trafiliśmy na policjanta - służbowca który wykrzykując ukarał nas mandatem za jazdę po krótkim odcinku drogi ekspresowej, która jest takową głównie dzięki oznaczeniu i niewiele ma wspólnego na przykład z obwodnicą Gdańska. W dzień Wigilii, przy znikomym ruchu, zasypanych i oblodzonych bocznych drogach, zabrakło trochę ludzkich odruchów... pierwszy mój mandat za jazdę rowerem.
Dziś na zakończenie pobytu mała "fiesta" w Bydgoskim Romecie, postanowiłem wspomóc mój rodzimy klub przez zakup strojów kolarskich dla zawodników na najbliższy sezon i w obecności pozostałych sponsorów oficjalnie przekazaliśmy symboliczną koszulkę na ręce jednej z lepszych cyklistek Rometu Anni Kosmeckiej.
W poniedziałek prezentacja Liquigasu w Mediolanie, spodziewam się również polskiego dziennikarza na tak ważnej imprezie a od wtorku zgrupowanie znów na Sardynii.
czwartek, 23 grudnia 2010
Wesołych Świąt
Powrót po zgrupowaniu, z prawie 20 stopni do naszej polskiej rzeczywistości. Oczywiście nie narzekam, dziś na treningu nawet się zgrzałem, koledzy w Italii mają gorzej bo wciąż pada deszcz, tu co najwyżej może sypać śnieg ale w jeździe to nie przeszkadza.
Przy okazji Świąt Bożego Narodzenia wszystkim czytelnikom bloga, czyli w większości moim kibicom, sympatykom i kibicom kolarstwa życzę głębokiego, wewnętrznego, właściwego do okazji przeżywania tajemnicy tych Świąt.
W Nowym Roku, bardziej już sportowo, odkąd istnieje Pro Tour będzie nas Polaków w nim największa liczba, tak więc życzę Wam wszystkim byśmy dostarczyli jak najwięcej pozytywnych emocji i wrażeń na szosach całego świata.
Wesołych Świąt, dobrego Nowego Roku!
czwartek, 16 grudnia 2010
Połowa zgrupowania za nami
Zaczęło się dobrze, ładna pogoda od 15 do 19 stopni, dziś tylko się zrobiło 7 stopni a przed chwilą nawet sypał śnieg. W niedzielę ma wrócić 15stopni a to znaczy, że uda nam się przejechać wszystkie zaplanowane godziny.
Mnie idzie ciężko, w końcu są to moje pierwsze treningi na szosie. Poza tym codziennie rano o 6.30 chodzę na siłownie a wieczorem mamy jeszcze godzinę strechingu, tak wiec pracuję dużo. Dużo ale spokojnie, mając w głowie fakt, że mój sezon zacznie się od maja, jest jeszcze dużo czasu.
Ekipa już nieźle zgrana, podoba mi się, że mimo dużych zmian w składzie, utrzymaliśmy dobrą atmosferę zawsze obecną w Liquigasie.
Na temat planów startowych jeszcze nie rozmawiałem, ale myślę, że dyrektorzy niczym mnie nie zaskoczą.
Ivan cały czas mi mówi, że wolałby bym nie jechał Giro, ale nie zależy to od nas. Ja właściwie bym chciał bym jechać, bo było by to moje dziesiąte Giro a do tego pod rząd, nie wspominając, że wszystkie ukończyłem. Zobaczymy jak będzie.
środa, 15 grudnia 2010
niedziela, 5 grudnia 2010
Pierwsze zgrupowanie za mną
... a to znaczy, że sezon 2011 rozpoczęty, a ściślej przygotowania do niego bo ja swoim zwyczajem zacznę bardzo późno.
Może za szybko by mówić o programach startowych, bo o tym na najbliższym zgrupowaniu na Sardynii, ale już mogę powiedzieć, że zbyt dużych zmian do 2010 roku nie będzie.
Na San Pellegrino jak zwykle dużo śniegu, mnóstwo odpraw i spraw organizacyjnych. Ekipa pomimo dużych zmian sprawia wrażenie dobrze zgranej. Był również czas na podsumowanie roku i życzenia powtórki najlepszego z dotychczasowych sezonów Liquigasu w którym wygrywaliśmy 39 razy i 93 stawaliśmy na podium.
W niezależnych badaniach Liquigas wyliczył, że aby zapewnić sobie taką samą widoczność w włoskiej TV i prasie (gdyby nie zainwestował w kolarstwo) musiałby wydać 41mln euro. Będąc widocznym (logo) na pierwszym planie przez 31h i 17minut we włoskiej telewizji. Samo tylko Giro licząc w ten sposób przyniosło mu zwrotu 28 mln euro. Porównując, rok 2009 prawie połowę mniej bo 21mln euro a 2005 rok w którym zaczynał sponsoring, przyniósł zwrot 7mln euro.
Od czwartku do samej Wigilii trenujemy na Sardynii, czyli raczej w słońcu i okolicach 15st.C.
foto: bettiniphoto.net
niedziela, 28 listopada 2010
Volvo V60

Jutro rano jadę na pierwsze zgrupowanie na San Pellegrino, mnóstwo śniegu jak co roku... a potem już zacznę na poważnie przygotowania do nowego sezonu.
foto: Kasia Szmyd
środa, 24 listopada 2010
sobota, 20 listopada 2010
Spotkanie z kibicami
Ktoś nie tak dawno pytał na blogu o moje podniebne przygody, tak więc dla jasności robię licencję PPL czyli klasyczna awionetka jak to się ładnie i ogólnie mówi, cessna wszelkiego typu byle z jednym, tłokowym silnikiem.
Po spotkaniu w Krakowie, wczoraj w Trójmieście spotkałem się również z miejscową grupą pasjonatów kolarstwa, zapalonych amatorów-kolarzy. Bardzo mi było miło spotkać po wielu latach Państwo Bogdziewicz, których poznałem 20 lat temu jak zaczynałem się ścigać w Romecie.
Miałem też okazję parę dni temu zapoznać się z najnowszym modelem samochodu Volvo, V60 i jego ciekawym „oklejeniem” przygotowanym dla mnie. Właśnie, Volvo Polska wraz z dilerem Volvo z Krakowa, Panem Pawłem Wadowskim będą mnie wspierać w kolejnym roku poprzez użyczenie takiego autka. Oficjalne przekazanie odbędzie się w Krakowskim Sheratonie w najbliższą środę 24-go o godz 19.
niedziela, 7 listopada 2010
Podsumowanie sezonu

Moje podsumowanie sezonu zacznę od tego, że prześwietlenie wciąż bolącej od Giro dłoni wykazało ułamanie małego kawałeczka podstawy kciuka, który teraz po niewłaściwym zrośnięciu, naciska na torebkę stawową i powoduje ból. Niestety ból pozostanie, rehabilitacja ma go tylko złagodzić.
Po znakomitej jeździe całej drużyny i niesamowitej determinacji, wygraliśmy Giro d'Italia. Dla mnie początek sezonu i samego Giro był nieco ociężały, widać, że się starzeję i potrzebuję coraz więcej czasu na to by wejść na odpowiedni poziom. Do tego wspomniany upadek, ale na szczęście na najważniejszych górskich etapach już mnie nie brakowało.
Dauphine Libere dla mnie ograniczał się tylko do jednego etapu, dziś myślę, że przeszedłem sam siebie i tym samym udowodniłem sobie, że stać mnie na wiele więcej niż sam do tego momentu myślałem.
TdF... może zmęczenie, może podświadome wyluzowanie po wygranym Giro, ale nie wyszło... za to TdP jak najbardziej. Wyścig na którym trzeba walczyć o każdą sekundę nie jest moją mocną stroną a znów skończyłem nasz narodowy tour w top10. Wiadomo, że dużo łatwiej jechać mi godzinę pod Gavie mocnym równym tempem niż pod Równice 12 minut "a tutta" od dołu do góry.
Kolejne wnioski, myśli, plany, zmiany niektórych elementów w treningach. Wiem co muszę i chcę poprawić. Póki co odpoczynek, czasem aktywny ale z dala od roweru. Leczę małe problemy zdrowotne i razem z Ivanem marzę o jego żółtej koszuli... o tym, że... 22 lipca wejdziemy razem na podium, on by założyć koszul lidera a ja na dekorację przed nim.
foto: corvospro.com
sobota, 30 października 2010
czwartek, 28 października 2010
Pobyt w Polsce
Od niedzieli po Lombardii nie dotykam roweru, na ile to możliwe wsiadam do samolotu by trochę polatać.
Giro i Tour... ciężkie wyścigi. Giro wcale mnie nie zaskoczyło, jest ciężkie, nawet bardzo, będę miał dużo pracy, ale do tego już nas przyzwyczaił włoski wyścig, że mamy mnóstwo gór i w nich się rozgrywa cały wyścig.
A TdF... też bardzo ciekawy, cztery mety pod górę... Powiedziałem Ivanowi, że na Alpe d'huez już postawiłem krzyżyk i niech tylko on się zastanawia jak to zrobić by do tego etapu miał już koszul na plecach. Odpisał mi: „Ty etap, a ja wyścig” i niech to będzie pobożne życzenie – marzenie – cel! Właśnie, cel nad którym Ivan pracuje już od ponad miesiąca.
fot: mtb.interia.pl
niedziela, 17 października 2010
Dwieście kilometrów w deszczu

Dwieście kilometrów w deszczu i temperaturze trochę poniżej dziesięciu stopni. Dwukrotnie po kraksach na zjeździe goniłem główną grupę, drugi raz z pomocą Bodzia aż do samego Ghisallo. „Wyciąłem” się jak nie powinienem a po Ghisallo był jeszcze Sormano i tam już „puściłem”.
Nie wiem tylko czy dlatego, że byłem zmęczony wcześniejszym pościgiem i nie było gdzie odpocząć czy dlatego, że miałem w głowie myśl o zjeździe, trudnym, na którym wiedziałem, że i tak polegnę... Nie wjechałem San Fermo, ale na rowerze spędziłem jednak siedem godzin.
Szkoda mi wyrzeczeń i pracy ostatnich dwóch miesięcy, ale tylko trochę, bo wiem, że byłem dobrze przygotowany. Jednocześnie ten start pokazuje, że nie zawsze musi być dobrze.
Trzeba przyznać, że gdy Gilbert jest w formie to ma taki „skok”, że trudno jest mu dorównać.
Ja dziś byłem jeszcze w Madrycie i od jutra już pełne wakacje. Niebawem też postaram się podsumować sezon.
foto: bettiniphoto
piątek, 15 października 2010
Giro Lombardia

Tegoroczny wyścig będzie cięższy niż zwykle, po Ghisallo pojawia się nowy podjazd, prawie dziesięciokilometrowy o średnim nachyleniu blisko 7% z bardzo technicznym zjazdem po którym będzie piętnastokilometrowy odcinek wzdłuż jeziora bez metra płaskiego. Dużo ciężej a do tego 260 km czyli prawie 20 km więcej niż do tej pory.
Jeśli sprawdzą się prognozy pogody to będziemy mieć na dodatek deszcz a to już najmniej przyjemne. Dla mnie wyjątkowo uciążliwe zważywszy na fakt, że ciężko znoszę zimno na tak długiej trasie.
Trójka Polaków, teoretycznie Body pracuje na początku, a Pater i ja od Ghisallo. Nibali ma walczyć o zwycięstwo, choć sądzę, że na takiej trasie wszystko się może zdarzyć.
Faworyci; Gilbert ponad wszystkimi, Scarponi, Evans i komu nie zabraknie woli walki na koniec tak długiego wyścigu.
foto: bettiniphoto