niedziela, 28 listopada 2010

Volvo V60

Jak już wcześniej wspominałem w minioną środę firma Wadowscy i  Volvo Auto Polska przekazały mi do użytku najnowsze Volvo V60. Świetnie zorganizowana impreza w krakowskim Sheratonie świadczy o profesjonalizmie firmy i poważnym podejściu do całego projektu. Auto super, bezpieczne i komfortowe. Cieszę się z nawiązania tej współpracy, myślę, że jest to największa tego typu indywidualna promocja w kolarstwie w naszym kraju. 

Jutro rano jadę na pierwsze zgrupowanie na San Pellegrino, mnóstwo śniegu jak co roku... a potem już zacznę na poważnie przygotowania do nowego sezonu.

foto: Kasia Szmyd

sobota, 20 listopada 2010

Spotkanie z kibicami

Ktoś nie tak dawno pytał na blogu o moje podniebne przygody, tak więc dla jasności robię licencję PPL czyli klasyczna awionetka jak to się ładnie i ogólnie mówi, cessna wszelkiego typu byle z jednym, tłokowym silnikiem.

Po spotkaniu w Krakowie, wczoraj w Trójmieście spotkałem się również z miejscową grupą pasjonatów kolarstwa, zapalonych amatorów-kolarzy. Bardzo mi było miło spotkać po wielu latach Państwo Bogdziewicz, których poznałem 20 lat temu jak zaczynałem się ścigać w Romecie.

Miałem też okazję parę dni temu zapoznać się z najnowszym modelem samochodu Volvo, V60 i jego ciekawym „oklejeniem” przygotowanym dla mnie. Właśnie, Volvo Polska wraz z dilerem Volvo z Krakowa, Panem Pawłem Wadowskim będą mnie wspierać w kolejnym roku poprzez użyczenie takiego autka. Oficjalne przekazanie odbędzie się w Krakowskim Sheratonie w najbliższą środę 24-go o godz 19.


niedziela, 7 listopada 2010

Podsumowanie sezonu

Mały posezonowy sukces, w zeszłą niedzielę wykonałem pierwszy samodzielny lot, około 150km i ponad godzinę w powietrzu. Do licencji coraz bliżej.

Moje podsumowanie sezonu zacznę od tego, że prześwietlenie wciąż bolącej od Giro dłoni wykazało ułamanie małego kawałeczka podstawy kciuka, który teraz po niewłaściwym zrośnięciu, naciska na torebkę stawową i powoduje ból. Niestety ból pozostanie, rehabilitacja ma go tylko złagodzić.

Po znakomitej jeździe całej drużyny i niesamowitej determinacji, wygraliśmy Giro d'Italia. Dla mnie początek sezonu i samego Giro był nieco ociężały, widać, że się starzeję i potrzebuję coraz więcej czasu na to by wejść na odpowiedni poziom. Do tego wspomniany upadek, ale na szczęście na najważniejszych górskich etapach już mnie nie brakowało.  

Dauphine Libere dla mnie ograniczał się tylko do jednego etapu, dziś myślę, że przeszedłem sam siebie i tym samym udowodniłem sobie, że stać mnie na wiele więcej niż sam do tego momentu myślałem.

TdF... może zmęczenie, może podświadome wyluzowanie po wygranym Giro, ale nie wyszło... za to TdP jak najbardziej. Wyścig na którym trzeba walczyć o każdą sekundę nie jest moją mocną stroną a znów skończyłem nasz narodowy tour w top10. Wiadomo, że dużo łatwiej jechać mi godzinę pod Gavie mocnym równym tempem niż pod Równice 12 minut "a tutta" od dołu do góry.

Kolejne wnioski, myśli, plany, zmiany niektórych elementów w treningach. Wiem co muszę i chcę poprawić. Póki co odpoczynek, czasem aktywny ale z dala od roweru. Leczę małe problemy zdrowotne i razem z Ivanem marzę o jego żółtej koszuli... o tym, że... 22 lipca wejdziemy razem na podium, on by założyć koszul lidera a ja na dekorację przed nim.

foto: corvospro.com

czwartek, 28 października 2010

Pobyt w Polsce

Pobyt w Polsce zacząłem od dwóch dni spędzonych w Krakowie, najpierw organizowany przez RMF halowy wyścig w Rotundzie na którym oczywiście nie startowałem. Fajna zabawa ale cieszyłem się, że tym razem zamiast aktorem mogłem być kibicem. Dzień później spotkałem się z grupą krakowskich cyklistów - maratończyków a tym samym kibiców kolarskich i moich. Bardzo miły wieczór, cieszę się, że kręcąc się po Polsce mogę poznawać coraz więcej pasjonatów kolarstwa.

Od niedzieli po Lombardii nie dotykam roweru, na ile to możliwe wsiadam do samolotu by trochę polatać.

Giro i Tour... ciężkie wyścigi. Giro wcale mnie nie zaskoczyło, jest ciężkie, nawet bardzo, będę miał dużo pracy, ale do tego już nas przyzwyczaił włoski wyścig, że mamy mnóstwo gór i w nich się rozgrywa cały wyścig.

A TdF... też bardzo ciekawy, cztery mety pod górę... Powiedziałem Ivanowi, że na Alpe d'huez już postawiłem krzyżyk i niech tylko on się zastanawia jak to zrobić by do tego etapu miał już koszul na plecach. Odpisał mi: „Ty etap, a ja wyścig” i niech to będzie pobożne życzenie – marzenie – cel! Właśnie, cel nad którym Ivan pracuje już od ponad miesiąca.

fot: mtb.interia.pl

niedziela, 17 października 2010

Dwieście kilometrów w deszczu

Zacznę od tego, że można się przygotowywać i nastawiać a później pojechać dużo poniżej oczekiwań. Jedno co wiedziałem od początku, niezależnie od „nogi” to to, że jak będzie padać mógłbym właściwie nie startować. Moje limity w deszczu są zdecydowanie większe od woli walki.

Dwieście kilometrów w deszczu i temperaturze trochę poniżej dziesięciu stopni. Dwukrotnie po kraksach na zjeździe goniłem główną grupę, drugi raz z pomocą Bodzia aż do samego Ghisallo. „Wyciąłem” się jak nie powinienem a po Ghisallo był jeszcze Sormano i tam już „puściłem”.

Nie wiem tylko czy dlatego, że byłem zmęczony wcześniejszym pościgiem i nie było gdzie odpocząć czy dlatego, że miałem w głowie myśl o zjeździe, trudnym, na którym wiedziałem, że i tak polegnę... Nie wjechałem San Fermo, ale na rowerze spędziłem jednak siedem godzin.

Szkoda mi wyrzeczeń i pracy ostatnich dwóch miesięcy, ale tylko trochę, bo wiem, że byłem dobrze przygotowany. Jednocześnie ten start pokazuje, że nie zawsze musi być dobrze.

Trzeba przyznać, że gdy Gilbert jest w formie to ma taki „skok”, że trudno jest mu dorównać.

Ja dziś byłem jeszcze w Madrycie i od jutra już pełne wakacje. Niebawem też postaram się podsumować sezon.

foto: bettiniphoto

piątek, 15 października 2010

Giro Lombardia

... dla mnie dziesiąty raz z rzędu, jedyny wyścig w którym jako zawodowiec startowałem co roku. Tabliczki pamiątkowej i tak pewnie nie dostanę!

Tegoroczny wyścig będzie cięższy niż zwykle, po Ghisallo pojawia się nowy podjazd, prawie dziesięciokilometrowy o średnim nachyleniu blisko 7% z bardzo technicznym zjazdem po którym będzie piętnastokilometrowy odcinek wzdłuż jeziora bez metra płaskiego. Dużo ciężej a do tego 260 km czyli prawie 20 km więcej niż do tej pory.

Jeśli sprawdzą się prognozy pogody to będziemy mieć na dodatek deszcz a to już najmniej przyjemne. Dla mnie wyjątkowo uciążliwe zważywszy na fakt, że ciężko znoszę zimno na tak długiej trasie.

Trójka Polaków, teoretycznie Body pracuje na początku, a Pater i ja od Ghisallo. Nibali ma walczyć o zwycięstwo, choć sądzę, że na takiej trasie wszystko się może zdarzyć.

Faworyci; Gilbert ponad wszystkimi, Scarponi, Evans i komu nie zabraknie woli walki na koniec tak długiego wyścigu.

foto: bettiniphoto

wtorek, 12 października 2010

Charytatywny koncert dla Artura Komisarka

Za głównymi kolarskimi portalami oraz niektórymi wpisami na facebooku dołączam się do apelu-zaproszenia na charytatywny koncert dla jednego z naszych. Mam wielką nadzieję, że Artur już niedługo jako zdrowy kolarz wsiądzie na rower, ale na razie musi wygrać inny "wyścig".

Serdecznie zapraszam, Sylwester Szmyd.

sobota, 9 października 2010

Emilia...

... dla mnie pozostaje wyścigiem z najcięższymi ostatnimi czterdziestoma kilometrami ze wszystkich wyścigów jakie jeżdżę. Ciężki blisko 15% podjazd, zjazd, znów pięciuset metrowy hopek i techniczny zjazd do samego podnóża podjazdu. Wysokie tempo, ataki, podjazdy wjeżdżane zawsze mocno, bez czarowania.

Jak zawsze, ciężko mi idzie na takich sztywnych podjazdach, a co najciekawsze najwięcej trenuję na podjazdach o średnim minimalnym nachyleniu 12% cóż, widać tak musi być.  

Ja na przedostatniej rundzie jak zaatakował Gesink nie przetrzymałem pierwszych dwunastu kilometrów.

Dziś, ACCPI, czyli stowarzyszenie włoskich kolarzy zawodowców, a wraz z nimi dyrektorzy sportowi i lekarze podjęli decyzje o podaniu do sądu Ettore Torri .

Ekipa jak nasza zbyt dużo wysiłku wkłada w to aby kolarstwo było jak najczystsze, nie ma u nas nikogo do kogo lekarze mają jakieś wątpliwości a jeśli takie się pojawiają to nawet gdyby wygrał dziesięć wyścigów nie przedłużą kontraktu. Nasi lekarze non stop analizują nasze badania by nie było wątpliwości wobec nikogo.

Nim podpisałem kontrakt z Liquigasem, a później go przedłużyłem, ekipa dostała całą moją historię badań z dziesięciu lat wstecz, dowiedziałem się również, że kontaktowali się z wszystkim lekarzami z moich ex drużyn.

Tym bardziej nie dziwię się, że dyrektor spółki Liquigas w TV powiedział, iż wypowiedź Torriego przyniosła szkodę rzędu kilku milionów euro.

foto: bettiniphoto

środa, 6 października 2010

Nasz sport jest jednym z najczystszych

Mistrzostwa Świata za nami, ja zakład przegrałem, a i Hushovd nikogo nie zaskoczył. Na 6km do mety byłem pewny, że wygra Gilbert. Ciekawy wyścig z... mało ciekawym zakończeniem.

Ettore Torri, ciekawa wypowiedź i jak zauważa włoska prasa, był on niejednokrotnie uprzedzony do kolarstwa. Natomiast Di Rocco (prezes Włoskiej Federacji Kolarskiej) powiada, że odpowiedzialność zawodnika zawsze jest indywidualna i taką wypowiedzią Torri wyrządził ogromną krzywdę wizerunkowi naszego sportu. Same CONI zresztą wystosowało już komunikat prasowy wyjaśniający, że Torri powiedział nie do końca to co miał na myśli.

Tak czy inaczej, wolę by większość kibiców wierzyła, że nasz sport jest jednym z najczystszych, bo sami wkładamy wiele trudu w walkę o taki wizerunek. Jeśli są wpadki to świadczą one tylko o tym, że kontroli jest dużo i są efektywne. Ciężko kogoś złapać jeśli się go nie kontroluje, a tylko ten kto posiada system ADAMS czyli stałego informowania o miejscu pobytu, może powiedzieć, że podlega jakiejkolwiek kontroli, bo te ograniczające się do zawodów i okresu startowego do wykrycia niczego nie prowadzą...

Podobnie jak moi koledzy z ekipy Nibali, Guarnieri i inni czuje się również urażony słowami Torriego i popieram całkowicie zamiar podania go do sądu przez A.Noe...

piątek, 1 października 2010

Małe 35 sekund

Zacznę od tego, że jak Maciek Bodnar będzie się tak dalej rozwijać to może być poważnym kandydatem do olimpijskiego podium, ma jeszcze trochę czasu. Wczoraj małe 35 sekund i byłby w "piątce"! Tak czy inaczej jego dziewiąte miejsce to już super wynik i efekt ciężkiej pracy od TdP zaczynając. 

Teraz start wspólny, wejść do "10" któremuś z moich kolegów może być trudno, ale nie jest to niemożliwe. Goły na Tour of Britain pokazał, że jest w dobrej formie, a poza tym jest kolarzem który celuje w klasyki, tak więc myślę, że na tej właśnie trasie powinien wypaść najlepiej z "naszych".

O kandydatach można by dużo, ale ja stawiam na Petera Sagana, na jego kolarski instynkt i talent. Wierzę, że swoją młodzieńcza brawurą może wygrać z doświadczeniem i determinacją Pozzato i Cancellary, z extra forma Gilberta lub czekającymi na sprint Freire i Farrarem.

Alberto... hmmm, dużo pytań i niejasności, można gdybać, interpretować na jego korzyść lub niekorzyść... poczekajmy co zdecyduje UCI. Według mnie decyzja, słuszna lub nie, może być tylko jedna, bo Kolarska Federacja nigdy nie przymykała oka na zaniedbania zawodników czy udowodniony brak bezpośredniej winy... zobaczymy.

fot. corvospro

niedziela, 26 września 2010

Co za ekipa!

Kolejne dwa zwycięstwa i powoli stajemy się nudni... Po pięciu latach Benna w końcu wygrywa, do tego u siebie w domu. Wtedy również jechałem i ciągnąłem do pierwszego kilometra przed metą gdzie skasowaliśmy Cassagrande i Nibalego, tyle tylko, że trasa była dużo lżejsza.

Tak jak tydzień temu, tak i dziś pierwszy na ochotnika zacząłem pracować i ciągnąłem prawie 80km aż do końcowych rund. Super praca, czułem się już o niebo lepiej niż chociażby wczoraj. Wczoraj od startu pojechał odjazd i tak się skończył wyścig dla pozostałych.

Extra wynik Maćka Bodnara w Australii, jechać na kole atakującego pod górę Cancellary i Pozzato oznacza, że Maciek ma extra nogę i może nam sprawić miłą niespodziankę w wyścigu na czas!

Ja kontynuuję dalsze treningi do dwóch ostatnich wyścigów, całkiem innych, cięższych od dotychczasowych.

Zmieniono trasę Lombardii ale o tym już bliżej samego wyścigu.