Z Pawłem znałem się z lat kadry, jak się jeszcze ścigał, jechaliśmy razem kilka wyścigów, ME, MS... Najszczersze wyrazy współczucia dla Jego najbliższych, których w sposób bezpośredni dotknęła ta tragedia.
Fot. Piotr Nowak
Ivan też jest mocny, ale by wygrać ponownie Wielki Tour przy jego charakterystykach musi być dużo mocniejszy, inaczej ciężko zerwać z koła najlepszych.
Dziś bardzo ładna praca całej ekipy, czułem się znakomicie. Cieszę się, że walczymy, że prawie za każdym razem bierzemy wyścig w swoje ręce i atakujemy lidera. Widać nas i widać, że Ivan się nie poddaje i ma charakter, a to ważne.
tłumaczenie Daniel Marszałek
Ile razy Sylwester Szmyd jechał w Wielkich Tourach (GdI,TdF,VaE) wliczając tegoroczną Vueltę? Prosimy podać ilość dla każdego z Tourów.
Odpowiedzi przesyłamy na adres sylwesterszmyd@gmail.com, nagroda zostanie rozlosowana na zakończenie Vuelty wśród pierwszych nadesłanych 21(ilość etapów tegorocznej Vuelty) poprawnych odpowiedzi.
Czułem się bardzo dobrze ale wszystko w moich limitach. Czekałem z zaciśniętymi zębami aż odbije Zaug ale niestety doszliśmy wcześniej Benne a on od razu jeszcze mi dołożył, pociągnął mocno trzysta metrów i mi wystarczyło.
Przykro mi tylko, że dziś nie byłem pożyteczny ale nie wszystkie dni są jednakowe. Zapłaciłem za nasze mocne tempo lecz ważniejsze, że i wielu naszych rywali też to odczuło. Spokojnie, jest dobrze, a jutro zostaje nam jeszcze Pandera.
foto: corvospro
... a inaczej było. Bardzo spokojnie pokonane dwa wcześniejsze podjazdy spowodowały, że wszyscy byli raczej świeży na ostatnim podjeździe. Zacząłem ciągnąć, kawałek poszedłem nawet mocno ale Ivan widząc, że szybko idzie i na kole jest luz stwierdził, że nic już nie można zrobić. Jak sam mówi, takiego skoku jak Gesink nie ma, ale widzieliśmy, że nikt nie mógłby go przytrzymać.
Jutro wszystko odbędzie się pod Monachil, bardzo ciężki i doskonale mi znany podjazd, Roman i Zaug od dołu, inaczej być nie może. Nigdy tam dobrze nie pojechałem, jutro będzie ten pierwszy raz bo muszę zostać z Ivanem do końca. Tak jak mówi Alejandro czy Ivan, te trzy dni trzeba wziąć całościowo, nie jako pojedyncze etapy, wnioski wyciągniemy w niedzielę.
foto: corvospro
tłumaczenie: Daniel Marszałek
źródło: www.cicloweb.it
... a nie do końca tak wyszło. Trochę przez wiaterek, trochę przez nas samych, mam na myśli Liquigas. Dziś sam Maciek przyznał, że jak ciągnąłem to trochę klął na mnie, tym bardziej się cieszę, bo to znaczy, że robiło to jeszcze kilkudziesięciu z grupy. Miałem wyciąć sprinterów a jak Benna mówił zwalniałem. Sam finisz to już inna historia, ale próbowaliśmy i to się liczy.
Mało kto jest zadowolony z jutrzejszego dnia odpoczynku, nie tylko ja. W poniedziałek po trzech ciężkich etapach byłby bardziej przydatny... jutro trochę bez sensu.
foto: corvospro
Ja nie miałem problemu z jazdą z przodu do najsztywniejszego momentu (19%), takie stromizny to moja pięta achillesowa, na więcej mnie nie stać, ale ok, tym bardziej muszę się skoncentrować na swojej pracy.
Ivan mi dziś powiedział, że nie będę już ciągać pod górę, będziemy tego unikać, by nie robić pracy innym... zmiana taktyki, po mojej myśli.
foto: corvospro
Jakoś nikomu nie chciało się gonić uciekinierów, zaczęło Casse d'epargne w momencie jak ucieczka miała więcej niż piętnaście minut i to też raczej dość spokojnie. Zresztą było widać, że ostatni podjazd rozpoczęła dosyć spora grupa.
Ivan i ja liczyliśmy, że podjazd Alto de Aitana będzie trochę cięższy, jak ja ciągnąłem to jechaliśmy 24km/h, co oznacza, że na kole jedzie się bardzo dobrze. Sam Ivan jest zadowolony z etapu, z tego jak pojechał. Czuje się silny, choć wiadomo, że nie ma takiej dynamiki w końcówce jak Samu czy Alejandro.
Gór jest jeszcze dużo. Jutro ciężki podjazd, pamiętam jak wygrał go w 2000 roku Eladio Jimenez, dla mnie raczej zbyt sztywno, tak się obawiam, nigdy sobie nie radzę jak mamy 15% i więcej... zresztą się zobaczy...
Dzisiejszy bardzo trudny etap na wymęczenie, osiem premii górskich i do tego finałowy dwudziestojedno kilometrowy podjazd. Moje zadanie to zostać z Ivanem. Roman lub Olivier mogą próbować odjazdu gdyby ktoś atakował na wcześniejszych podjazdach.
Ciężko zgadywać kto mógłby dziś przejąć inicjatywę na ostatnim podjeździe. Jak zawsze dużo niewiadomych na pierwszej mecie pod górę.
Foto: Kasia Szmyd
Ciekawe jakby to wyglądało gdyby to rondko było na 3200m do mety czyli jeszcze przed strefą ochronną... protesty, strajki, walka z sędziami i organizatorami, nerwówka, a dla kilku pewnie pożegnanie z marzeniami o klasyfikacji generalnej. Od nas leżeli Benna i Roman, na szczęście bez poważnych konsekwencji.
Od jutra inny wyścig, nie mniej nerwowy, na pewno z niebezpiecznymi zjazdami i trudnymi do interpretacji trasami ale już na Vuelcie, tej prawdziwej, w Hiszpanii, każdy wyścig jest specyficzny na swój sposób, jak jest rozgrywany tam gdzie być powinien...
foto: corvospro
Dziś, to znaczy na trzecim etapie, było już dużo lepiej, ale jutro znów mieszanina Amstel z Liege, kończąca się podjazdem pod Saint Nicolas. Ten dziwny początek powoduje, że kandydaci do generalki muszą się wyjątkowo pilnować. Póki co ściganie przebiega tak, jak zakładaliśmy na odprawie przed wyścigiem. Przypuszczaliśmy, że żadna ekipa, która ma lidera na klasyfikację generalną nie będzie chciała robić zamieszania i… tak na razie jest.
Pierwszy tydzień zamknie płaska czasówka, która poprzedzi pierwszy etap kończący się pod górę. To pamiętny dla mnie podjazd, bo tam w 2004 roku swój pierwszy etap na Vuelcie wygrał Leonardo Piepoli. To będzie ciężki, męczący etap, cały czas góra-dół, lewa-prawa i na koniec podjazd, który do łatwych nie należy… Na razie trzeba pilnować się jeszcze jutro. Widać, że Ivan jest bardzo silny i wierzę, że zobaczymy to już na czasówce w Walencji.
źródło: eurosport, foto: corvospro