czwartek, 17 września 2009

La cabra polacca

Znów nam się udało z pogodą, bez deszczu ale bardzo zimno. Roman miał pójść w odjazd, ewentualnie Zaug, ja nie mogę się ruszyć jak zawsze, mam jechać równoległy etap z Basso bo nigdy nie wiadomo co przyjdzie komuś do głowy. 

To co się działo z tyłu za odjazdem, chyba było ciężko komukolwiek zrozumieć, a już na pewno nie wiedziała co chce dziś zdziałać ekipa Euskatel. Romanowi tak mało zabrakło, szkoda, przydałoby się tu jednak wygrać etap. My jutro bez przeliczania, atakujemy. Znów bierzemy wyścig na siebie, nie zostało nam nic innego.

Purito Rodriguez mówił mi, że w hiszpańskiej tv stałem się słynny, polubili mnie i moją pracę również tamtejsi komentatorzy, nazywają mnie „la cabra polacca”... nawet Alejandro tak się ze mną dziś przywitał. Miło, widzę to zresztą po tym jak przed etapem podchodzą kibice i mówią „muy fuerte”, proszą o autografy lub robią zdjęcia.

foto: corvospro

wtorek, 15 września 2009

Ciężko mi było pozbierać dziś myśli

Z Pawłem znałem się z lat kadry, jak się jeszcze ścigał, jechaliśmy razem kilka wyścigów, ME, MS... Najszczersze wyrazy współczucia dla Jego najbliższych, których w sposób bezpośredni dotknęła ta tragedia.

Fot. Piotr Nowak

poniedziałek, 14 września 2009

Konkurs rozstrzygnięty

W związku z dużym zainteresowaniem możemy już zakończyć konkurs. Koszulkę Sylwestra z Vuelty wylosowali Izabela i Sławomir Karpiak. Gratulujemy! Poprawna odpowiedź to: VUELTA a ESPANA (wliczając obecną) – 6, GIRO d'ITALIA – 8, TOUR de FRANCE – 1 w sumie 15 startów.

foto: Kasia Szmyd


niedziela, 13 września 2009

Bardzo wyrównany poziom na tegorocznej Vuelcie

Mimo trzech bardzo ciężkich dni wszyscy są mniej więcej na równym poziomie. Może poza Sánchezem który moim zdaniem wygra tegoroczną Vuelte. Już dwa lata temu wygrywając trzy etapy łącznie z ostatnią czasówką pokazał, że trzeci tydzień jest jego mocną stroną. 

Ivan też jest mocny, ale by wygrać ponownie Wielki Tour przy jego charakterystykach musi być dużo mocniejszy, inaczej ciężko zerwać z koła najlepszych.

Dziś bardzo ładna praca całej ekipy, czułem się znakomicie. Cieszę się, że walczymy, że prawie za każdym razem bierzemy wyścig w swoje ręce i atakujemy lidera. Widać nas i widać, że Ivan się nie poddaje i ma charakter, a to ważne.

I top e i flop al termine della 14a tappa

Jest robotnikiem, który prawdopodobnie w wielu drużynach mógłby występować w ważniejszych rolach, albowiem czasami wydaje się, że jedzie mocniej od swych kapitanów. Dzisiaj wyszedł na prowadzenie i utrzymywał tak bardzo wysokie tempo, że na kole zostało mu naprawde niewielu rywali, zaś kolejni odpadli gdy tylko przyśpieszył Basso.

tłumaczenie Daniel Marszałek



Konkurs z koszulką z Vuelty

Redakcja bloga ogłasza konkurs w którym nagrodą jest koszulka Sylwestra Szmyda w której jedzie obecną Vueltę (z numerami startowymi). Pytanie konkursowe brzmi:  

Ile razy Sylwester Szmyd jechał w Wielkich Tourach (GdI,TdF,VaE) wliczając tegoroczną Vueltę? Prosimy podać ilość dla każdego z Tourów.

Odpowiedzi przesyłamy na adres sylwesterszmyd@gmail.com, nagroda zostanie rozlosowana na zakończenie Vuelty wśród pierwszych nadesłanych 21(ilość etapów tegorocznej Vuelty) poprawnych odpowiedzi.

sobota, 12 września 2009

Ale etap!

Na odprawie założenie było takie by Roman poszedł w odjazd i byśmy go później znaleźli pod Monachil. My od dołu narzucamy mocne tempo by jak największej liczbie ludzi podciąć nogi, podciąłem i sobie. 

Czułem się bardzo dobrze ale wszystko w moich limitach. Czekałem z zaciśniętymi zębami aż odbije Zaug ale niestety doszliśmy wcześniej Benne a on od razu jeszcze mi dołożył, pociągnął mocno trzysta metrów i mi wystarczyło.

Przykro mi tylko, że dziś nie byłem pożyteczny ale nie wszystkie dni są jednakowe. Zapłaciłem za nasze mocne tempo lecz ważniejsze, że i wielu naszych rywali też to odczuło. Spokojnie, jest dobrze, a jutro zostaje nam jeszcze Pandera.

foto: corvospro

piątek, 11 września 2009

Znów inaczej to wyglądało przed startem

... a inaczej było. Bardzo spokojnie pokonane dwa wcześniejsze podjazdy spowodowały, że wszyscy byli raczej świeży na ostatnim podjeździe. Zacząłem ciągnąć, kawałek poszedłem nawet mocno ale Ivan widząc, że szybko idzie i na kole jest luz stwierdził, że nic już nie można zrobić. Jak sam mówi, takiego skoku jak Gesink nie ma, ale widzieliśmy, że nikt nie mógłby go przytrzymać.

Jutro wszystko odbędzie się pod Monachil, bardzo ciężki i doskonale mi znany podjazd, Roman i Zaug od dołu, inaczej być nie może. Nigdy tam dobrze nie pojechałem, jutro będzie ten pierwszy raz bo muszę zostać z Ivanem do końca. Tak jak mówi Alejandro czy Ivan, te trzy dni trzeba wziąć całościowo, nie jako pojedyncze etapy, wnioski wyciągniemy w niedzielę.

foto: corvospro

środa, 9 września 2009

I top e i flop al termine dell'11a tappa

Po kilku etapach, w których robił za obstawę Basso w górach, dzisiaj w pełni oddał się do usług Bennatiemu. Niemal przez cały podjazd pod Alto Campo de San Juan to on dyktował tempo celem zgubienia jak największej liczby sprinterów (co udało się połowicznie, albowiem niemało z nich dogoniło później peleton) aby ułatwić finisz koledze z zespołu.

tłumaczenie: Daniel Marszałek
 źródło: www.cicloweb.it

Miały być dwa spokojne dni

...  a nie do końca tak wyszło. Trochę przez wiaterek, trochę przez nas samych, mam na myśli Liquigas. Dziś sam Maciek przyznał, że jak ciągnąłem to trochę klął na mnie, tym bardziej się cieszę, bo to znaczy, że robiło to jeszcze kilkudziesięciu z grupy. Miałem wyciąć sprinterów a jak Benna mówił zwalniałem. Sam finisz to już inna historia, ale próbowaliśmy i to się liczy.

Mało kto jest zadowolony z jutrzejszego dnia odpoczynku, nie tylko ja. W poniedziałek po trzech ciężkich etapach byłby bardziej przydatny... jutro trochę bez sensu.

foto: corvospro

poniedziałek, 7 września 2009

Zmiana taktyki

Nie mam czasem sił odpisywać kibicom którzy piszą, że Ivan coś nie tak, że słaby itd... Przecież było widać, że nie było terenu, a on w końcówce nie jest tak dynamiczny jak Alejandro czy ktoś inny. Zresztą dziś było widać, że jest na prawdę silny, myślę, że na kolejnych górach będzie go stać na odebranie koszuli Valverde. 

Ja nie miałem problemu z jazdą z przodu do najsztywniejszego momentu (19%), takie stromizny to moja pięta achillesowa, na więcej mnie nie stać, ale ok, tym bardziej muszę się skoncentrować na swojej pracy. 

Ivan mi dziś powiedział, że nie będę już ciągać pod górę, będziemy tego unikać, by nie robić pracy innym... zmiana taktyki, po mojej myśli.

foto: corvospro

niedziela, 6 września 2009

Etap długi i ciężki

... ponad cztery tysiące metrów w górę i sześć godzin na rowerze. Moje odczucia od samego startu aż do mety znakomite, co nie zdarza mi się często. 

Jakoś nikomu nie chciało się gonić uciekinierów, zaczęło Casse d'epargne w momencie jak ucieczka miała więcej niż piętnaście minut i to też raczej dość spokojnie. Zresztą było widać, że ostatni podjazd rozpoczęła dosyć spora grupa.

Ivan i ja liczyliśmy, że podjazd Alto de Aitana będzie trochę cięższy, jak ja ciągnąłem to jechaliśmy 24km/h, co oznacza, że na kole jedzie się bardzo dobrze. Sam Ivan jest zadowolony z etapu, z tego jak pojechał. Czuje się silny, choć wiadomo, że nie ma takiej dynamiki w końcówce jak Samu czy Alejandro. 

Gór jest jeszcze dużo. Jutro ciężki podjazd, pamiętam jak wygrał go w 2000 roku Eladio Jimenez, dla mnie raczej zbyt sztywno, tak się obawiam, nigdy sobie nie radzę jak mamy 15% i więcej... zresztą się zobaczy...

Pierwszy tydzień za nami

... myślę, że był to dość łatwy i niezbyt uciążliwy początek Vuelty. To co nas jednak czeka w kolejnych dniach, od dziś poczynając, to już całkiem inny wyścig. 

Dzisiejszy bardzo trudny etap na wymęczenie, osiem premii górskich i do tego finałowy dwudziestojedno kilometrowy podjazd. Moje zadanie to zostać z Ivanem. Roman lub Olivier mogą próbować odjazdu gdyby ktoś atakował na wcześniejszych podjazdach.

Ciężko zgadywać kto mógłby dziś przejąć inicjatywę na ostatnim podjeździe. Jak zawsze dużo niewiadomych na pierwszej mecie pod górę.

Foto: Kasia Szmyd

środa, 2 września 2009

Działo się wczoraj!

Wczoraj wieczorem po wyjściu z samolotu słyszałem jak ktoś mówił, że chciałby ucałować ziemię hiszpańską, że czuje się jakby wracał do domu po wojnie. Działo się wczoraj! Mnóstwo kraks na wąskich drogach, często po kostce czy bruku, nie wspominając o ostatniej mega kraksie na niecałe 3km do mety.  

Ciekawe jakby to wyglądało gdyby to rondko było na 3200m do mety czyli jeszcze przed strefą ochronną... protesty, strajki, walka z sędziami i organizatorami, nerwówka, a dla kilku pewnie pożegnanie z marzeniami o klasyfikacji generalnej. Od nas leżeli Benna i Roman, na szczęście bez poważnych konsekwencji.

Od jutra inny wyścig, nie mniej nerwowy, na pewno z niebezpiecznymi zjazdami i trudnymi do interpretacji trasami ale już na Vuelcie, tej prawdziwej, w Hiszpanii, każdy wyścig jest specyficzny na swój sposób, jak jest rozgrywany tam gdzie być powinien...

foto: corvospro